ksiądz, proboszcz kilku parafii w Czechach, pochodzi z diecezji lubelskiej, a od 17 lat pracuje w Czechach, inicjator spotkania gieczan z potomkami gieczan mieszkającymi w Czechach
W miejscowościach, gdzie mieszkają potomkowie gieczan sprzed tysiąca lat, pamięta się o tym, że ich przodkowie trafili do Czech, w miejsca, które były wtedy pustynią. Z tego np. wzięła się nazwa miejscowości Cista. Trudno ocenić, ile w żyłach współczesnych mieszkańców tych terenów płynie krwi polskiej. Można by to ustalić badaniami genetycznymi, ale po co? Były starosta jednej z miejscowości mówi wprost, że on ma na pewno polskie korzenie i jest z nich dumny. Wiele osób bada drzewa genealogiczne i znajduje tam ślady polskie, niemieckie, francuskie, a nawet rosyjskie. Na tych terenach zdarzały się liczne migracje, ludzie przemieszczali się i mieszali.
Do Giecza przyjechała delegacja mieszkańców z kilku miejscowości, głównie z miejscowości Hedčany, Břežany i Čistá. Są to tereny, które w XI wieku były zasiedlane Polakami. W delegacji znaleźli się: rolnicy, kilku starostów, dyrektorka muzeum regionalnego, bibliotekarka, a także emeryci i uczniowie.
W spichlerzu w Břežanach powstała ekspozycja regionalna, gdzie uwzględniono pochodzenie mieszkańców, którzy przywiezieni w to miejsce zostali przez księcia Brzetysława. Wiele osób tam pamięta o polskich korzeniach, ale większa świadomość i chęć spotkania nastąpiła niedawno.
Najpierw my przyjechaliśmy do Giecza, przed rokiem doszło do rewizyty, a teraz taka spora grupa przyjechała na spotkanie do Polski. Mam nadzieję, że ta współpraca będzie się świetnie rozwijała. Dziś potomkowie gieczan - Czesi cieszą się, że mogą pojechać do siebie, do Polski, do Giecza.
Moja rola to tłumacz w tym projekcie międzynarodowej współpracy z Gieczem. Muszę podkreślić, że Czesi są bardzo wdzięczni za ciepłe przyjęcie w Gieczu, zwłaszcza przez Teresę Krysztofiak.
Od 17 lat pracuję już w Czechach. Na terenie, na którym jestem proboszczem mieszka około 20 tysięcy ludzi. Szacuje się, że osoby wierzące to około 20 procent, z czego połowa to katolicy. Mam pod opieką - wraz z jednym wikarym - 22 kościoły, czyli 50 km od jednego do drugiego końca parafii. Tylko w dziesięciu z nich regularnie odprawiane są nabożeństwa, a w pozostałych okazjonalnie raz do roku.
krzem