- Znam zagrożenia w terenie, co trzeba przygotować i ile tak naprawdę jest jeszcze przed nami różnych rzeczy, które musimy „ogarnąć" - mówi Damian Kamiński. Podróżnik jest członkiem Klubu Sportowego Polonia Środa, który jest partnerem strategicznym wyprawy, zawodowym pilotem samolotowym, fascynuje się sztukami walki i sportami ekstremalnymi, jest miłośnikiem przyrody i podróżowania. W 2009 r. wraz z żoną przez ponad miesiąc podróżowali po Chinach. Wracając do kraju z kilkudniowym postojem nad Bajkałem przejechali Koleją Transsyberyjską całą Rosję, od Władywostoku do Moskwy. Wszedł na większość dostępnych szczytów w Tatrach, na „Dach Europy", czyli Mont Blanc (4810 m), na Elbrus (5642 m), najwyższy szczyt Rosji i całego Kaukazu oraz Kazbek 5048 m n.p.m. Wraz z żoną w 2018 r. zdobył Aconcaguę (Andy, Ameryka Południowa - 6980 m n.p.m.) najwyższą górę obu Ameryk oraz najwyższy szczyt świata poza kontynentem azjatyckim. Teraz czas na Denali, która do roku 2015 oficjalnie nosiła nazwę Mount McKinley. Skala przedsięwzięcia jest tak duża, że do jego realizacji potrzebna jest pomoc finansowa. Dlatego też Damian Kamiński poszukuje instytucji, które chciałyby zareklamować swoją markę w sposób efektowny, ale też niebanalny. Logo marki bądź nazwa firmy może znaleźć się na: koszulkach, banerach, flagach, czy też osprzęcie, którego będzie używać. Koszt wyprawy to około 30 tys. zł na osobę.
Damian Kamiński na Denali zamierza wejść razem z Mateuszem Korbankiem, który pochodzi z Nowego Tomyśla, a na stałe mieszka w Wielkiej Brytanii w Bristolu. Jest on zawodowym skoczkiem spadochronowym, zdobywcą Elbrusa i Kilimandżaro.
- Ta góra jest specyficzna i przy planowaniu wyprawy muszę wziąć pod uwagę kilka bardzo istotnych rzeczy: Denali ma 6190 m n.p.m. wysokości, co oznacza, że w okolicach ostatniej bazy, czy też na szczycie, będą duże problemy z rozrzedzonym powietrzem. Na dodatek Denali znajduje się ponad 63. równoleżnikiem szerokości geograficznej północnej, co oznacza silne mrozy oraz czym bardziej na północ, tym bardziej atmosfera Ziemi jest cieńsza i przez to powietrze wdychane na wysokości 6190 m n.p.m. jest porównywalne do tego samego, co w Himalajach na wysokości 6900 m n.p.m. Można powiedzieć, że to już blisko do słynnej granicy śmierci w górach, która średnio przyjęta jest na poziomie 7200 m n.p.m. - opowiada podróżnik.
Największym jednak zagrożeniem z pewnością mogą być potężne wiatry, nierzadko osiągające tutaj prędkość 160 km/h, czy też największe burze śnieżne. - Jak wszędzie w górach, największym zagrożeniem jest pogoda i dlatego to na niej głównie się skupimy. Zakładamy z góry, że nic nie będziemy robić na siłę ani nie będziemy ścigać się z czasem, bo zdrowie jest dla nas najważniejsze. Z tego względu założyliśmy więcej dni na akcję górską. Na całej drodze nie ma kilkudziesięciometrowych ścian lodowych, po których trzeba się wspinać, ale są za to inne trudności, których nie można ignorować. Z pewnością są to: niekończące się strome podejścia, mnóstwo ukrytych szczelin, do których można wpaść, czy też silne wiatry i śnieżyce zagrażające przysypaniem w środku nocy - mówi Damian Kamiński.
Denali to największe podejście na świecie! Pomimo że Mt. Everest jest najwyższą górą świata, to jednak Denali ma największe podejście w pionie. Denali wyróżnia się też najniżej położoną bazą początkową, bo zaczynamy tutaj zaledwie na wysokości 2194 m n.p.m., a szczyt ma 6190 m n.p.m. a więc do wejścia mamy aż 4000 m wysokości względnej.
Dodatkową przeciwnością, przynajmniej na początku wyprawy, może być duża zmiana stref czasowych, bo trzeba pamiętać, że na Alasce wskazówki zegara będą przesunięte o 10 godzin do tyłu. Dodatkowo słońce na Denali w połowie czerwca zachodzi około godziny 23:40, co znacznie wydłuża dzień.
"Gazeta Średzka", podobnie jak w przypadku poprzednich wypraw Damiana Kamińskiego, objęła patronat prasowy nad tym przedsięwzięciem. Patronami mają być także TVP3 Poznań i Radio Poznań.
(kóz)