Ewa Jasińska zmarła w poniedziałek. Msza św. w jej intencji odbyła się w sobiotę w kolegiacie o godz. 8:00. O 13:00 na średzkim cmentarzu obyły się uroczystości pogrzebowe, które prowadził proboszcz kolegiacki ks. Janusz Śmigiel. Na pogrzeb przyszło mnóstwo ludzi, bo zmarła była osobą bardzo lubianą i szanowaną. Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami wystawiło puszki na datki na zwierzęta - tego życzyła sobie Ewa. Zamiast kwiatów.
Po obrzędzie Ewę żegnał Maciej Szajda, z których przez wiele lat budowała platformy dla rybitw na Bagnach Średzkich. Mówił Maciej Szajda: „Skromna, życzliwa, bezinteresowna, pomocna, otwarta, ciepła... To prawdopodobnie te skojarzenia przychodzą nam najczęściej do głowy, gdy myślimy o Ewce. Dla wielu była jedyna w swoim rodzaju, wyjątkowa pod każdym względem. Codziennie potrafiła obdarowywać nas dobrymi uczynkami, bez względu na ich skalę, wielkość i znaczenie. Z takim samym zaangażowaniem pomagała zwierzętom, ratowała ptaki, naprawiała cieknące krany, przeglądała rupieciarnie w poszukiwaniu starych krzeseł, czy innych potrzebnych komuś przedmiotów. Wystarczyło w Jej towarzystwie wypowiedzieć swoje marzenie lub podzielić się swoim problemem, a Ewka natychmiast próbowała znaleźć rozwiązanie, pomóc i uszczęśliwić każdego.
Chociaż twardo stąpała po ziemi, to jednak do końca była niepoprawną optymistką. Wygrała walkę z rakiem, więc nie było dla Niej rzeczy niemożliwych. Otwarcie mówiła o darowanych 10 najwspanialszych latach życia, których nie zmarnowała. Żyła pełnią życia i nie przepuściła żadnego dnia, żadnej nowej chwili, by być szczęśliwą. Dużo fotografowała, jeździła po świecie, latała balonem i motolotnią, nie chciała wychodzić z pontonu, bo jak wspominała ma już coraz mniej czasu, więc wykorzystuje go na maksa.
Była tolerancyjna i towarzyska. Podchodziła do każdego człowieka bez uprzedzeń, bez jakichkolwiek barier. Błyskawicznie zjednywała sobie ludzi i pozostawiała w Nas cząstkę siebie.
Chciała żebyśmy w dzisiejszym dniu byli radośni, żebyśmy nie nosili żałoby i byli kolorowi. Marzyła, żeby w powietrzu unosił się głos Freddiego Merkurego. Wybacz Ewka, ale spełnimy tylko niektóre z Twoich pragnień. Spróbujmy jednak wypełnić Jej ostatnią wolę. Bądźmy odważni, zdystansowani i spełniajmy tak jak Ewka dobre uczynki, nawet te najdrobniejsze. Szanujmy zwierzęta, słuchajmy Pink Floyd i bądźmy dla siebie dobrzy.
Myślę, że nigdy nie chciała się z nami żegnać, dlatego powiedzmy Jej dzisiaj: Do zobaczenia Ewka!" - zakończy Maciej Szajda.
Po chwili na średzkim cmentarzu zabrzmiał Freddie Merkury. Uniosły się dźwięki „The Show Must Go On".
(k)