Mają też żal do prokuratury. Ich zdaniem, błąd w dokładnym oznaczeniu miejsca zdarzenia spowodował, że mało co, a trzeba by odwołać zaplanowany na czwartek pogrzeb.
Tragiczny wypadek
Do zdarzenia doszło 11 sierpnia, około godz. 18:40, na prostym odcinku drogi krajowej nr 15 w okolicach miejscowości Miąskowo, w gminie Krzykosy, na drodze w kierunku Miłosławia, niedaleko granicy z gminą Środa. Według ustaleń średzkiej policji, mężczyzna szedł w kierunku Miłosławia prowadząc rower. Nagle został potrącony przez jadący w tym samym kierunku samochód osobowy marki Saab. Pieszy poniósł śmierć na miejscu.
Policjanci ustalili, że kierowca saaba był trzeźwy. Na miejscu zdarzenia czynności wykonywali policjanci, strażacy oraz biegły z dziedziny medycyny sądowej pod nadzorem prokuratora. Postępowanie w sprawie prowadzi Komenda Powiatowa Policji w Środzie pod nadzorem średzkiej prokuratury. Do pracy tych dwóch służb zastrzeżenia ma rodzina zmarłego.
Rodzina się skarży na policję...
Chwilę po wypadku na miejsce zdarzenia przyszła żona i 5-letnie dziecko mężczyzny. Według relacji siostry żony zmarłego, nikt z policjantów nie zainteresował się nimi, nie zaopiekował do czasu przyjazdu rodziny. - Siostra stała zrozpaczona na skraju drogi, wokół niej biegało dziecko. Dlaczego nikt się nimi nie zainteresował? Dlaczego pozwolono, by 5-letnie dziecko widziało tatę, który leży na drodze? Żeby widziało, jak go reanimują, a potem pakują do czarnego worka? Dlaczego nie było psychologa, który zaopiekowałby się siostrą i dzieckiem? - pyta kobieta, która dojechała później na miejsce. - Siostrze proponowano tylko pomoc medyczną, czyli podanie leków uspokajających.
Zastępca komendanta powiatowego policji w Środzie komisarz Przemysław Dymarski powiedział „Gazecie Średzkiej", że jeśli chodzi o pomoc psychologów, to policja może taką zapewnić, ale po pewnym czasie. W średzkiej komendzie, podobnie jak i innych powiatowych, nie ma psychologa na etacie.
W specjalnych okolicznościach policja korzysta z pomocy psychologów, którzy przyjeżdżają z Poznania. I czasami tak się dzieje, gdy np. policjanci jadą do domów, by powiadomić o jakiejś tragedii rodzinę. Policja może też w szczególnych przypadkach ewentualnie posiłkować się pomocą psychologów z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. - W dużych miastach, jak Poznań, znacznie łatwiej jest o natychmiastową pomoc psychologa. Tam przy niektórych Ośrodkach Pomocy Społecznej działają Centra Interwencji Kryzysowej. Psycholog jest na miejscu cały czas - mówi komisarz P. Dymarski. -W Środzie nie ma możliwości, by psycholog był od razu na miejscu każdego zdarzenia.
Komendant mówi też, że na miejscu wypadku w Miąskowie byli policjanci, oficer dyżurny i nie wierzy on, by nie podjęli oni żadnej próby opieki nad rodziną ofiary wypadku. Policja prowadząc swoje czynności na miejscu każdego zdarzenia zapewnia między innymi taką możliwość, by rodzina odeszła z miejsca wypadku. - Ale w tak szczególnej sytuacji, gdy ginie najbliższa osoba ludzie reagują różnie. Policjanci nie mogą nikogo zmusić, by przyjął jakąkolwiek pomoc na siłę - dodaje P. Dymarski.
...i na prokuratora
Rodzina zmarłego pieszego zastrzeżenia ma też do prokuratury. Obecny na miejscu zdarzenia prokurator poinformował ich o dalszych procedurach, wydał kartę statystyczną, dzięki której rodzina mogła odebrać ciało po sekcji z Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu. Prokurator poinformował ich też, że po akt zgonu będą musieli przyjechać do USC w Krzykosach. - Prokurator mówił nam też, że będzie na sekcji. Nie przyjechał, być może był zajęty. Ale gdyby był, być może zaoszczędzono by nam sporo niepotrzebnych nerwów - relacjonuje siostra wdowy, która przez cały czas wspierała z mężem rodzinę ofiary, pomagając między innymi w załatwianiu wszystkich formalności.
W środę po południu rodzina przyjechała do USC w Krzykosach po akt zgonu. Wówczas okazało się, że nie może go tam otrzymać, bo w karcie statystycznej jako miejsce zdarzenia wpisano Grójec, czyli miejscowość w gminie Środa. Kobieta nie ukrywa emocji opowiadając o kolejnych minutach „walki" o akt zgonu. Było środowe popołudnie, do 15:00, czyli godziny zamknięcia urzędu brakowało niewiele. Bez aktu zgonu nie można pochować zmarłego. A pogrzeb w Pniewach miał być nazajutrz.
Kobieta relacjonuje, że rozpoczęło się nerwowe dzwonienie do Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu, do prokuratury w Środzie. Udało się jej dodzwonić i porozmawiać z prokuratorem Grzegorzem Gucze, w Środzie. Jej zdaniem, prokurator nie chciał pomóc, mówił, że nie zna ona procedur. W tym czasie jej mąż jechał do Poznania do Zakładu Medycyny Sądowej. Tam lekarz zmienił nazwę miejscowości. Dzięki niemu oraz pomocy pań z USC w Krzykosach, które zostały po godzinach czekając na poprawną wersję dokumentu, by wydać akt zgonu - pogrzebu w czwartek by nie było.
Zastępca prokuratora rejonowego w Środzie Grzegorz Gucze mówi „Średzkiej", że błąd w nazwie miejscowości nastąpił w Poznaniu - to lekarz błędnie wpisał nazwę. Wypadki na granicy gmin zdarzają się rzadko. Wyprostowanie całej sytuacji, zdaniem prokuratora, nie było dużym problemem. Wystarczyłoby 20 minut, by wyjaśnić sprawę.
G. Gucze dodaje jednak, że podczas rozmowy telefonicznej nie mógł dojść do porozumienia z rozmówczynią. Nie przyjmowała ona żadnych argumentów ani propozycji, by rozwiązać problem szybko.
Kobieta kilka dni po pogrzebie mówiła, że emocje na pewno były, ale wystarczyłoby słowo „przepraszam", żeby się uspokoiła. - Mówię o całym problemie, by w przyszłości już nikt nie musiał przeżywać podobnych nerwów i emocji, jak my. By już nie doszło do podobnej sytuacji. Wystarczy czasem pomyśleć o tych, co zostają sami z tragedią - mówi siostra wdowy. W poniedziałek zażalenie na pracę prokuratury w Środzie przesłała do prokuratora okręgowego.
Agnieszka Piątek