Średzianie o kwestiach bezpieczeństwa na stosunkowo wysokiej górce, częściowo sztucznie usypanej, mówią od chwili, kiedy osiągnęła ona znaczne rozmiary. Wiele osób zastanawiało się, kto powinien wydać pozwolenie na użytkowanie stoku, kto powinien ubezpieczyć to miejsce, w jaki sposób będzie ono funkcjonować. Dziś wydaje się jasne, że Urząd Miejski budując stok, a w zasadzie tor saneczkowy, nie korzystał z opinii i rad fachowców, a przede wszystkim nie zadbał o spełnienie kryteriów, być może także tych dotyczących bezpieczeństwa.

Jak to było z Górką Wojtaszaka
W 2015 roku gmina Środa zaczęła starania o pozyskanie terenu od Agencji Nieruchomości Rolnych. Starania te zakończyły się sukcesem. Rok później Urząd Miejski wystąpił do Starostwa Powiatowego w Środzie o pozwolenie na zagospodarowanie terenu Górki Wojtaszaka oraz terenu po drugiej stronie ulicy Dmowskiego, w stronę Moskawy. Według tamtego projektu górka miała zostać podwyższona w sumie do poziomu 106 m npm. (różnica pomiędzy najwyższym wzniesieniem a najniższym na obiekcie była przewidziana na 26 m). Projekt przewidywał budowę... toru saneczkowego. O stoku narciarskim nie było mowy.
Starostwo zgłosiło jednak swoje zastrzeżenia do sposoby zagospodarowania górki.
Jak wyjaśnia nam Maria Mieszczak, obecna wiceburmistrz Środy, kiedy w styczniu 2017 roku gmina ponownie wystąpiła do Starostwa Powiatowego o pozwolenie na zagospodarowania terenu, we wniosku nie było już Górki Wojtaszaka, a jedynie wspomniana druga część terenu, na zagospodarowanie którego gmina skutecznie ubiegała się o dofinansowanie.
Tymczasem górka zaczęła rosnąć na podstawie projektu zgłoszonego w 2016 roku. Górka rosła, prowadzono prace nad jej wyprofilowaniem. Z czasem przybyło oświetlenie oraz ogrodzenie. Gmina uzyskała pozwolenie na oświetlenie. To być może jedyne pozwolenie, jakie posiada Urząd Miejski w kwestiach dotyczących Górki Wojtaszaka...
W ubiegłym roku gmina kupiła armatkę śnieżną i ratrak. Obiektem miał się zajmować Zakład Gospodarki Komunalnej w Środzie. Problem jednak w tym, że pracownicy ZGK nie zostali przeszkoleni do posługiwania się armatką i ratrakiem. Takie szkolenie odbyło się dopiero w ubiegłym tygodniu, ale trudno się spodziewać, aby kilka godzin spędzonych na stoku, dało im wiedzę i sprawność, które pozwoliłby skutecznie przygotować stok.
Tak naprawdę tego zrobić nie mogą.

Bez szans na obiór
Funkcjonowanie stoku narciarskiego i toru saneczkowego regulują przepisy. Nie ma możliwości, aby górka pełniła obie funkcje. Jeśli z górki pojadą narciarze, to nie będą mogli z niej zjeżdżać saneczkarze. I na odwrót.
Górka według projektu miała być torem saneczkowym. Ale ZGK w ostatnich dniach, po konsultacjach z fachowcami, miał się dowiedzieć, że na górka na tor saneczkowy jest zbyt stroma i niebezpieczna, niebezpieczne są także przygotowane profile - półki, które mogą powodować dodatkowe niebezpieczeństwo. Dziś nie nadaje się do tego celu.
Nie ma też szans, aby górka pełniła rolę stoku narciarskiego. Jak tłumaczy Paweł Wullert, przewodniczący Rady Miejskiej w Środzie, który w ostatnich dniach badał skrupulatnie inwestycję, stok narciarski musi otrzymać pozwolenie na użytkowanie nie z Wydziału Budownictwa Starostwa Powiatowego, ale z GOPR-u (Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego). Ale GOPR stoku nie odbierze, jeśli nie działa na nim wyciąg narciarski. W Środzie takiego wyciągu nie ma i nie został zaplanowany w tegorocznym budżecie przez poprzedniego burmistrza. Wyciąg orczykowy kosztuje 60 tys. zł, a wyciąg taśmowy, jaki chciał kupić Urząd Miejski - 200 tys. zł.
Jednak nawet zakup wyciągu nie gwarantuje odbioru. Pojawiły się bowiem pytania, czy stok jest bezpiecznie wyprofilowany...
Dziś nie ma wątpliwości, że zanim gmina zacznie starać się o potrzebne pozwolenia, stok muszą obejrzeć fachowcy. Być może będą konieczne poprawki.
Nie jest także pewne, czy sztuczna górka nie siada od strony ulicy Spacerowej.

Potrzebni pracownicy
- Na dzisiaj górki, jako obiektu służącemu sportowi i rekreacji, nikt nie ubezpieczy. Poza tym, w sezonie na stoku musi praktycznie przez cały czas przebywać czworo ludzi, w tym osoba po kursie pierwszej pomocy. Takie wydatki także nie zostały zaplanowane w budżecie - mówi wiceburmistrz Maria Mieszczak.
Oddzielnym problemem jest samo naśnieżanie. Może się ono odbywać tylko w sytuacji, kiedy przez co najmniej trzy doby temperatura nie przekracza minus 3 st. C. Górka musi być najpierw zlana wodą, woda musi zamarznąć i dopiero wówczas może zacząć odbywać naśnieżanie.
Woda do naśnieżania ma pochodzić z Jeziora Średzkiego. Ale gmina nie posiada dziś żadnej umowy z Wodami Polskimi, które administrują zbiornikiem...
Górka do dzisiaj kosztowała około 700 tys. zł. Dokładnie o kosztach napiszemy za tydzień. Pewne jest, że obiekt, który miał być dumą średzian, dziś jest niestety porażką. I to porażką na własne życzenie.
Zbigniew Król