- Przyjechałem do was "Belwederem na kółkach", który w sobotę wyjechał spod Belwederu w Warszawie i za dwa tygodnie wróci tam - mówił w Środzie na Skwerze Powstańców Wielkopolskich Szymon Hołownia, który jeździ po Polsce w ramach kampanii wyborczej camperem. W Środzie przekonywał, że inna polityka jest możliwa i Polacy nie muszą być skazani na rywalizację PiS - PO.
- Dzisiaj moi rywale mówią, że nie mam zaplecza politycznego, a ja pytam, co zrobiły wszystkie partie, które rządziły Polską przez ostatnich 30 lat mając zaplecze polityczne. Straszą nas, że jak nie wybierzemy prezydenta z PiS, to świat się zawali, bo prezydent nie będzie współpracować z rządem. Straszą nas, że jeśli nie wybierzemy prezydenta z PO, to nasz kraj odejdzie w otchłań dyktatury. A ja wam mówię: wybierzmy kogoś, kto będzie w stanie zapewnić dobrą współpracę z rządem w ważnych sprawach, będzie za 500 plus, ale też za demokracją - mówił.
Hołownia krytykował układ polityczny, który w Polsce rządzi od 15 lat, czyli rywalizację między PiS a PO. - Traktują nas jak dzieci dając do wyboru jabłuszko albo gruszkę. I nic więcej. Możemy pozwolić sobie na inne myślenie o Polsce. Bo w Polsce są ważniejsze pytania niż te, kto wygra wybory, PiS, czy PO. Nie stać nas na ciągłe zastanawianie się, czy Jarek Donka, czy Donek Jarka... - opowiadał kandydat na prezydenta RP.
Później mówił o kilku punktach swojego programu. Przypominał, jak trudna jest w Polsce sytuacja hydrologiczna. - Mamy w Polsce takie warunki hydrologiczne jak w Egipcie, a w niektórych powiatach padało w ubiegłym roku tyle, ile w Maroku. I nie zajmujemy się tym krytycznym problemem, choć za chwilę będziemy płacić za wodę jak za złoto. Tymczasem na dwa tygodnie przed wyborami urzędujący prezydent wymyśla nagle problem oczek wodnych, bo przypomniało mu się, że jest susza - ironizował Hołownia.
Krytykował obietnice wyborcze składane przez kandydatów na prezydenta. - 500 plus, 1000 plus, zaraz będzie 1.200 plus, oczko wodne, za chwilę altana, dwa "głaski" od urzędnika. Na co macie jeszcze ochotę? Kosmodrom? Proszę bardzo. Linię metra? Nie ma problemu. Traktują nas jak idiotów. Czy to jest konkurs kłamców? - mówił i krytykował pomysł budowy Centralnego Portu Lotniczego "na kartoflisku" pod Łodzią.
Jego zdaniem, są zdecydowanie ważniejsze potrzeby niż budowanie takiego molocha. Jak mówił, w ciągu 30 lat różnych partyjnych rządów w Polsce nie udało się postawić na nogi publicznej służby zdrowia. Zadeklarował, że w ciągu roku po wyborze na prezydenta przedstawi program, jak wyjść z tej sytuacji i przeznaczać na służbę zdrowia 7 procent PKB.
W Środzie mówił też o konieczności zmiany systemu polskiej edukacji, która musi przestać być nastawiona na pamięciowe opanowanie materiału, a kierować się w stronę zrozumienia procesów i umiejętności szukania informacji.
Zwracał uwagę na konieczność bardzo szybkich zmian w energetyce. - Przestańmy opowiadać górnikom dyrdymały na każdą Barbórkę. Ale przygotujmy program, aby w ciągu 20 lat odejść od węgla. Jestem za górnikami, którym trzeba zapewnić dobre warunki życia, ale jestem przeciwny kopalniom - deklarował chcąc stawiać na energię odnawialną.
Zwracał uwagę, że trzeba tak zmieniać politykę, aby przestać myśleć w kategorii kadencji wyborczej, ale zacząć myśleć w kategorii pokolenia. Nie raz podczas jego słów wypowiadanych w Środzie słychać było brawa.
Już po przemówieniu do mieszkańców, kandydat podpisywał plakaty, fotografie, chętnie fotografował się z mieszkańcami. Potem wsiadł do "Belwederu na kółkach" i pojechał w dalszą podróż po Wielkopolsce.
(kóz)