Do Środy przyjechali rolnicy z Wielkopolski, Kujawsko - Pomorskiego, a także Łódzkiego. Wypełnili oni trybuny w Zespole Szkół Rolniczych oraz krzesła ustawione na boisku w hali. Było to spotkanie organizacyjne Agro Unii.
Agro Unia to nowy ruch tworzony przez Michała Kołodziejczaka, rolnika i działacza społeczno - politycznego z województwa łódzkiego. Jest on już rolnikom znany z akcji protestacyjnych Unii Warzywno - Ziemniaczanej i filmów zamieszczanych w sieci, w których mówi o problemach branży agrobiznesowej. W grudniu stanął na czele blokady na autostradzie A2 w okolicach Warszawy. W blokadzie brali udział także rolnicy z powiatu średzkiego.
Teraz Michał Kołodziejczak i jego współpracownicy organizują związek. Lider ruchu podkreśla, że nie chodzi o tworzenie nowej partii politycznej, ale ruchu, który będzie dbał o interesy rolników wszystkich branż.
W Środzie lider Agro Unii mówił o konieczności powołania silnej organizacji rolniczej. - Potrzebujemy narzędzia do prowadzenia skutecznej rozmowy. Takim narzędziem będzie nowa organizacja. Potrzebujemy normalnego przekazu w internecie, w przyszłości gazety rolniczej. Takie media mają inni i musimy z nich brać przykład - mówił Michał Kołodziejczak. - Porządna organizacja rolnicza to obowiązek. Ale dziś jest w Polsce apetyt na organizację, która będzie potrafiła skutecznie zawalczyć.
Przypominał wcześniejsze działania, które często były efektowne, ale ostatecznie okazywały się nieskuteczne. Mówił o wyrzuceniu w Sieradzu kapusty na rynku, co było głośną akcją, ale jednak lokalną. I dawał przykłady, które według niego powinny być inspiracją dla polskich rolników.
- Niemiecki rolnik tak ma wszystko ułożone, że nie musi wychodzić na ulicę i wylewać gnojówki, jak to robią rolnicy francuscy w Paryżu. Takie wylewanie gnojówki to przejaw słabości. Rolnik niemiecki nie musi protestować, a i tak się go boją - mówił.
Zdaniem Michała Kołodziejczyka, największym problemem rolników jest to, że nie mają zaufania do siebie, że bywają skłóceni. On sam mówił, że celem tworzenia Agro Unii nie jest atakowanie kogoś, ale działanie. - Naszym celem jest także zainteresowanie problemami rolnictwa ludzi, którzy z rolnictwem nie mają nic wspólnego - mówił.
- Jako rolnicy ponosimy koszty nieracjonalnej polityki. Nie ma szacunku dla polskich rolników, bo nie rozwiązuje się problemów - mówił. I wyjaśniał, że współczesne rozmowy z rządem są jak partia szachów. Rząd nie boi się protestów rolniczych na ulicach Warszawy. Bo rolnicy przyjadą, pokrzyczą sobie i wrócą do domów. Minister potrafi zaś podczas rozmów tak poprowadzić dyskusję, że rolnicy w końcu pokłócą się sami między sobą.
- Nie wolno dać się zastraszyć. Trzeba wziąć najlepszego prawnika, najlepszych ludzi i działać skutecznie. Do tego potrzebna jest nam organizacja - zachęcał rolników. We wtorkowy wieczór wiele osób zapisało się do nowej organizacji rolniczej.