Zbigniew Król: Po co wam była ta awantura z Trybunałem Konstytucyjnym?
Krzysztof Ostrowski: To nie my wywołaliśmy awanturę, ale opozycja, która nie może pogodzić się z faktem, że straciła wpływy. Opozycja nie może się pogodzić z tym do teraz. Nie dali nam symbolicznych 100 dni, abyśmy mogli spokojnie działać i pracować, co przecież jest dobrym zwyczajem polskiego parlamentaryzmu. Jak się okazało, przerastało to możliwości posłów z Nowoczesnej i Platformy Obywatelskiej.
Całe zamieszkanie wokół Trybunału Konstytucyjnego wywołała Platforma Obywatelska. Przypomnę, że w czerwcu ubiegłego roku Platforma nominowała dwóch sędziów do Trybunału, choć kadencja upływała pod koniec roku, czyli po upływie kadencji poprzedniego sejmu. Złamali prawo. Przygotowywali się w ten sposób do tego, aby po przegranych wyborach Trybunał Konstytucyjny był ich twierdzą i bronił ich interesów, a nam wiązał ręce. Gdzie była wówczas Unia Europejska, gdzie był pan przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, gdzie były wówczas media, które obecnie nas krytykują.
Nam chodzi teraz o to, by doprowadzić do pewnej równowagi, także po to, by Trybunał nie blokował dobrych zmian, które obiecaliśmy Polakom w trakcie kampanii wyborczej.
Dwa dni temu jadąc samochodem słuchałem dyskusji ekspertów III Rzeczpospolitej w radio, w której udowadniali, że nasza nowelizacja prawa, która pozwoliłaby na pomoc frankowiczom, to coś złego, bo to oznaczałoby straty finansowe dla banków. Jakoś ludźmi się nie przejmowali. TK też mógłby stać za interesem banków, a nie ludzi. To byłoby chore.
To pierwsza sytuacja od 1989 roku, kiedy naród obdarzył jedną partię tak wielkim zaufaniem, że posiada samodzielną większość parlamentarną. Wiemy, że ludzie chcą zmian. Ludzie mają dość tego szamba, tego bycia na kolanach, tego, że młodzi nie mają pracy i muszą wyjeżdżać z kraju. Opowiedzieli się nie tylko za partią, ale przede wszystkim za zmianą, którą ma przeprowadzić PiS.


Ale ludzie wyszli na ulice miast i protestują przeciwko działaniom PiS. Spodziewał się pan takiej sytuacji?
Sondaże pokazują, że poparcie dla nas nie maleje, a na ulice wychodzą w większości ci, których interesy są zagrożone. PiS ma ambicje zmienić model rozwoju gospodarczego państwa. Więcej polskiej własności w polskiej gospodarce. To jest nie do zaakceptowania dla wielu gremiów w Europie, a nawet na świecie. Korporacje zorientowały się, że mamy program i wiemy, jak to zrobić. A my chcemy tak działać, aby za cztery lata przestać być kolonią, miejscem taniej siły roboczej i ucieczki z kraju na godnym zarobkiem.
Dla korporacji międzynarodowych nie kończy się tutaj biznes, ale ma się skończyć eldorado. Skoro wielkie sieci handlowe zarabiają tutaj wielkie pieniądze, to podatki mają płacić w Polsce, a nie w swoich krajach macierzystych. Czy Francja, Niemcy pozwalają sobie na takie rzeczy?
Komitet Obrony Demokracji nazywam Komitetem Obrony Draństwa. Nie zdziwiło mnie także stanowisko przewodniczącego Schetyny, który szuka pomocy w Brukseli, tak jak kiedyś niektórzy szukali pomocy u cara w Moskwie. To dla mnie przejaw Targowicy. Polacy powinni swoje sprawy załatwiać w swoim domu, w Polsce, tym bardziej, że nic takiego poważnego się nie stało.
Ale batalia jest dopiero przed nami. Jestem jednak optymistą. Przebudować kraj bez pewnej aprobaty zewnętrznej jest trudno, o czym przekonał się chociażby Victor Orban na Węgrzech. Nam będzie jeszcze trudniej, bo jesteśmy krajem większym, strategicznym, chcemy budować sojusz państw międzymorza, od krajów nadbałtyckich po Rumunię. Uderzamy w interesy Europy i Rosji. Nasza nadzieja tkwi w tym, że Rosja i Niemcy mają swoje bardzo poważne kłopoty, które będą się nawarstwiały (z czego wcale się nie cieszę) i którymi będą musieli się zająć, a nie naszymi, wydumanymi problemami. Niemcy mają kłopoty w przestrzeganiu demokracji, kiedy na przykład po wypadkach w sylwestra w Kolonii, media, policja i politycy były w zmowie, aby nie informować społeczeństwa o molestowaniu kobiet. W Niemczech jest ocenzurowany internet, w 24 godziny można usuwać tzw. mowę nienawiści, czyli mówienie prawdy o emigrantach. Przecież tego nie ma u nas, choć tak wiele nam się zarzuca.


Skoro wspomniał pan o internecie... Mówi się, że nowe prawo pozwoli służbom inwigilować społeczeństwo w internecie.
To jakiś absurd. Nie doczytałem się tego w ustawie. Funkcjonujemy w kraju, w którym można bezkarnie kłamać i obrażać. A wszystko w interesie oligarchii, a na pewno nie Polaków.


Kluczowe projekty Prawa i Sprawiedliwości to 500 zł na dziecko, płaca minimalna 12 zł na godzinę, obniżony wiek emerytalny i większa kwota wolna od podatku. Kiedy zrealizujecie te obietnice?
To rzeczywiście nasze cztery sztandarowe obietnice wyborcze. 500 zł na dziecko to kluczowy krok w dobrym kierunku. Ludzie czekają na to, uważają to za bardzo dobry pomysł. Uczestniczyłem kilka dni temu w spotkaniu naszych posłów z premier i ministrami. Od kwietnia ma ten pomysł wejść w życie. Obietnic należy dotrzymywać, trzeba dać pieniądze ludziom a nie urzędom.
Reszta pomysłów jest w trakcie realizacji. Wejdą w życie jeszcze w tym półroczu.


Skąd weźmiecie na to pieniądze. Opozycja mówi, że to ogromne koszty, pieniędzy brak, a przy kwocie wolnej od podatków samorządy obawiają się załamania finansów gmin... Co pan na to?
Rzeczywiście jest kłopot z kwotą wolną od podatków. Obawy samorządowców są uzasadnione, ale prace trwają i szukamy innych źródeł finansowania, by gminy nie straciły dochodów.
Natomiast brak pieniędzy na reformy, to hasło propagandowe opozycji. Już wcześniej mówiliśmy, że pieniądze będą z opodatkowania banków i supermarketów, ale także uszczelnienia VAT-u. W ciągu 8 lat do budżetu państwa nie wpłynęło z powodu nieprawidłowości w płaceniu VAT 100 mld zł.
Poza tym w Polsce za czasów Platformy prowadzono inwestycje na bogato. Stadion Narodowy dwa razy droższy niż inne podobne, autostrada pod Warszawą tak samo droga jak autostrada w Alpach. Wojciech Sumliński w książce "Komorowski niebezpieczne związki", pisał o fundacji Pro Civili, która za czasów, kiedy Bronisław Komorowski był ministrem obrony narodowej wyprowadziła setki mln zł. Śledztwo prowadziło CBA, a potem na polecenie ministra Komorowskiego śledztwo przejęły WSI. Nigdy nie wyjaśniono, co się stało z tymi pieniędzmi.


A co pan powie młodym ludziom, którzy pracują na umowy śmieciowe lub po prostu na czarno?
W Polsce toczy się bezkrwawe powstanie. Mamy pierwszą szansę od 1918 roku, aby zorganizować państwo dobrze zarządzane państwo, gdzie młodzi będą chcieli żyć, pracować i rodzić dzieci. Polska ma być wspaniała. Ale nie da się wszystkiego zrobić od razu. Jeśli sytuacja rozwinie się po naszej myśli, to za 2 - 3 lata młodzi Polacy, którzy wyemigrowali będą wracać do Polski, bo tu będzie dobrze i bezpiecznie. Mamy tutaj swój kraj i zrobimy wszystko, aby młodzi ludzie chcieli pomnażać PBK polskie a nie brytyjskie.
Ale trzeba też wiedzieć, że pewne rzeczy można zrobić od razu, jak na przykład dać 500 zł na dziecko. Ale aby przeorganizować państwo potrzeba więcej czasu.

Kilka tygodni rządów PiS, a już nastąpiło tąpnięcie na giełdzie, traci na wartości złotówka, rating Polski został obniżony. Gospodarka może zwolnić, a Polacy jako winnych wskażą was. Co pan na to?
My wybraliśmy drogę słuszną, a opozycja drogę Targowicy. Obniżenie ratingu to decyzja polityczna. Parametry ekonomiczne są właściwe, a zmieniła się sytuacja polityczna w Polsce. Dlatego instytucja finansowa obniżyła rating, który przecież jest narzędziem wielkiego biznesu, korporacji. To działanie dyscyplinujące kraje, które mają ambicję, aby wybudować potęgę i dobrobyt dla swoich mieszkańców.
Konsorcja międzynarodowe nie będą chciały tak łatwo pozbyć się tak dobrego kąska jak Polska, kraju do tej pory postkolonialnego. Będą używać różnych metod, aby nic się nie zmieniło. Nie wejdzie do Polski wojsko, bo te czasy się skończyły, zresztą w dekadenckiej Europie nie ma kto się bić, więc pozostały metody ekonomiczne. Poprzednie ekipy tak nas zadłużyły, że rocznie oddajemy wysokość trzech budżetów na obronę narodową lub dwóch na edukację. Każde drgnięcie stóp procentowych to kilkaset milionów złotych więcej do spłaty. Dlatego nie wolno destabilizować kraju. A to dzisiaj robi opozycja. Na tym traci złotówka i drży giełda.

Nie obawiacie się tego, że za chwilę wasze sondaże zaczną dramatycznie spadać i skończy się wielkie poparcie?
Nie sądzę, aby tak mogło się stać. Naród się konsoliduje się wokół Prawa i Sprawiedliwości. Tak samo, jak Węgrzy skonsolidowali się wokół Orbana. Bo Polacy nie pozwolą, aby Niemcy, czy też ktokolwiek inny mówił nam, co mamy robić i jak mamy żyć.