Marian Walczak - Różnicy szczególnej moim zdaniem nie ma. Oczywiście, zawsze znajdzie się kierowca, który myśli że już wszystkie umiejętności posiada i czuje się panem na drodze. Podam przykład. Od jakiegoś czasu mamy tzw. jazdę na suwak. I faktycznie zauważyłem, że kierowcy zaczynają to respektować i stosować. To bardzo usprawnia jazdę. Choć jest też niestety wielu kierowców, którzy tego nie stosują. Z przymrużeniem oka powiem, że kobiety mają z tym największy problem i nie są chętne do wpuszczania, podobnie jest z kierowcami zawodowymi jeżdżącymi na dużych samochodach. Dzisiaj każdy się gdzieś śpieszy, musi coś załatwić... Wtedy robi się niebezpiecznie. Wydaje mi się, że mimo wszystko z ustępowaniem pierwszeństwa mamy największy problem na naszych drogach.
Wspomina pan o kobietach. To czym się różni jazda kobiety, od jazdy mężczyzny? Ubiegłoroczne notowania policji wskazują, że to mężczyźni powodują więcej wypadków.
Kobieta jest bardziej ostrożna i jeździ wolniej. Choć to nie oznacza, że wolna jazda zawsze jest bezpieczna. W końcu kierowca musi być bystry. Czasem potrzebna jest szybka reakcja. Spojrzenie w lewo, w prawo i jazda do przodu. Kluczem jest mimo wszystko płynna jazda. Mężczyźni najczęściej są już bardziej obyci z jazdą samochodem. Tak to już po prostu jest. Choć oczywiście, płeć męska jest też bardziej porywcza i pewna siebie. Przecenianie swoich umiejętności nie służy i jest po prostu niebezpieczne.
Kierowcy w wieku 18-24 lat charakteryzują się najwyższym wskaźnikiem liczby wypadków na 10 tys. populacji - wynika z policyjnych statystyk za poprzedni rok. To osoby, które są krótko po swoich kursach na prawo jazdy. Przygotowanie do egzaminu to teoria i 30 godzin jazd praktycznych. Czy to nie jest za mało?
Akurat młodość rządzi się swoimi prawami. Myślenie wśród młodych jest bardzo proste: mi się nic nie stanie! To nie tak, nawet najlepszemu może zdarzyć się stłuczka, czy jakakolwiek niebezpieczna sytuacja. Co do samego przygotowania, to teoria jest wystarczająca w takiej formie, w jakiej się odbywa. Czy 30 godzin praktyki to za mało? Pamiętajmy, że to nie są sztywne ramy, zawsze można wyjeździć więcej, uczyć się więcej. Jednak z doświadczenia wiem, że często jeśli się komuś zasugeruje się zrobienie dodatkowych jazd to oskarża się instruktora o naciąganie na pieniądze. A to tak to po prostu jest, że w niektórych przypadkach trzeba więcej godzin przejeździć. Jedni uczą się krócej, a inni dłużej. To normalne. Faktem jest, że jeszcze kilka lat temu było trochę inaczej. Kursanci lepiej przyswajali wiedzę. Teraz to się zmieniło, nie wiem od czego to zależy... Gorzej jest nowym osobom na kursach pojąć podstawy.
Ale też przyzna pan, że w 30 godzin jesteśmy w stanie opanować jedynie podstawy podstaw. Najpotrzebniejsze umiejętności i orientacja na drodze przychodzi jednak z czasem...
Tak naprawdę wspomniane już 30 godzin to głównie przygotowanie pod egzamin. Aby się nauczyć jeździć, potrzeba jeszcze dobrych kilka tysięcy przejechanych kilometrów. Egzamin jest furtką do dalszej drogi. Pieczątka egzaminatora to tylko zdanie egzaminu. Sytuacje na drodze są różne. Kluczem jest po prostu częsta jazda i zdobywanie doświadczenia.
Wróćmy do tych wypadków wśród młodych kierowców. Czy to nie jest tak, że wśród najmłodszych kierowców jest po prostu za dużo brawury?
Brawura też występuje, ale oni nie mają oni po prostu wyczucia... Swoje umiejętności i możliwości poznaje się z czasem, podobnie jak samochód też poznaje się po czasie. Brak doświadczenia to jednocześnie brak wyczucia. Starszy kierowca swoje już widział i doświadczył więcej. Wiele rzeczy potrafi przewidzieć, a to daje naprawdę dużo.
Kiedy ktoś rozpoczyna kurs, to wsiada pan do samochodu z potencjalnym sprawcą katastrofy. To osoba, której pan nie zna. Nie wie pan, jak się zachowa w sytuacji stresowej. Nie wie o tej osobie w zasadzie nic. Praca instruktora jest niebezpieczna.
Pewnie, że tak. Jednak pamiętajmy, że pierwsza jazda odbywa się zawsze na placu. Najpierw jest zapoznanie się z podstawowymi zagadnieniami takimi jak hamulec czy też sprzęgło. Kursantowi trzeba pokazać jak należy hamować, jak wrzuca się prawidłowo biegi. Dopiero później ruszamy. Gdy widać, że dana osoba nauczy się ruszać i zmieniać biegi, to można wyjechać poza plac. Od lat z kursantami pierwsze jazdy poza placem odbywam na wioskach, tam jest najbezpieczniej. Po 4-5 godzinach jazdy po okolicy można sobie pozwolić na jazdę do Poznania. Choć to wszystko i tak zależy od indywidualnego przypadku.
Co by pan zmienił w procesie szkolenia kierowców?
Teoretyczne zajęcia są według mnie realizowane naprawdę w porządku. Technika tak poszła do przodu, że możliwość pokazania pewnych rzeczy chociażby na filmach jest niezwykle pomocna i ułatwia naukę. W części praktycznej czy trzeba coś zmienić? Według mnie - niespecjalnie. Choć mam ciekawe spostrzeżenie. Wśród osób uczących się jazdy w szkołach w Środzie jest ten plus, że muszą przejechać „jedenastkę", a poznańskie szkoły niekoniecznie tam z kursantami wyjeżdżają. Z czasem, po egzaminie okazuje się jednak, że oswojenie się z większą prędkością, drogą dwupasmową jest bardzo ważne. To chyba największy problem. Kursy są tak rozbudowane, że kursant ma naprawdę wiele zagadnień, których się uczy.