Zbigniew Król - To chyba niezwykłe, że udało się zorganizować tak dużą imprezę siłami ludzi z firmy?
Marcin Fludra - Zacznę od tego, że od dłuższego czasu w naszej firmie zwiększa się liczba pracowników. Są nowi ludzie, z różnymi pasjami. Zgłosiły się do mnie na przykład osoby biegające, czy firma by ich nie wspomogła. Zaproponowali, że będą biegać pod szyldem firmy. Pierwszą taką osobą był Tomek Zięty. Spodobała mi się taka forma, pomyślałem, że wyjście na zewnątrz z szyldem firmy jest bardzo pozytywne.
Stworzyliśmy też drużynę piłkarską, która zaczęła regularnie trenować i wzięła udział w turnieju. Bardzo ucieszyły mnie inicjatywy oddolne, bo zauważyłem, że to właśnie one mają swoją silę i moc. Kiedy załoga sama coś proponuje, można mieć niemalże pewność, że zaangażowanie z ich strony będzie naprawdę spore.
Często bowiem jest tak, że jak szef wymyśla jakieś festyny, wyjazdy, zabawy, spotkania integracyjne, wiele osób nie chce z tego korzystać. Mówi o braku czasu, a pewnie po prostu nie ma ochoty. Wyjątkiem są imprezy kierowane do dzieci. One rodziców - pracowników firmy - autentycznie cieszą. No, może z wyjątkiem dmuchańców, których w naszym mieście w ostatnich latach było chyba za dużo.
Mnie osobiście najbardziej cieszą inicjatywy związane z aktywnością fizyczną. Jako społeczeństwo mało się ruszamy, więc każdy sport jest bardzo cenny.

Jak pojawił się pomysł Charytatywnej Piątki z Fludrą?
Sam pomysł pojawił się około kwietnia. Ale już na początku 2019 roku, podczas wewnętrznego spotkania w firmie, zastanawialiśmy się, co w tym roku zrobimy dla pracowników i dla ich dzieci. Pierwszym pomysłem był czerwcowy festyn, ale doszliśmy do wniosku, że takie masowe imprezy w firmach często się nie sprawdzają. Trzeba je zaplanować dla 120 osób, a przyjdzie 30 procent. Zdecydowaliśmy, że będziemy robić mniejsze wydarzenia, kierowane do poszczególnych grup. Zaplanowaliśmy więc dla dzieci wyjazd do stajni, paintball, karting. Pojawił się też pomysł biegu.
Tomek Zięty zaproponował bieg charytatywny. Powiedziałem - zgoda. To pracownicy firmy wszystko organizowali, sprawdzali terminy, konieczne wymagania. Zaproponowali 30 czerwca. Zgodziłem się, choć zapomniałem, że miałem zaplanowany akurat w tym czasie wyjazd z rodziną do Zakopanego. Pomyślałem, że pojadę, w końcu to mały bieg, poradzą sobie beze mnie. Miałem przeświadczenie, że pobiegnie może 10 osób z firmy i kilku ich znajomych....
Kiedy z tygodnia na tydzień impreza zaczęła się rozrastać, wpływały zgłoszenia i to, co miało być małym biegiem firmowym, stało się całkiem sporą imprezą sportową, zmieniłem termin urlopu. Wróciłem z Zakopanego w sobotę i w niedzielę pobiegłem z Charytatywnej Piątce z Fludrą.
Ten bieg był więc jednym z wielu pomysłów drobnych rzeczy w firmie. Ale wszystko zaczęło nabierać tempa, zaczęło tym interesować się wielu ludzi związanych z bieganiem. Pociągnęło to za sobą duże zaangażowanie ludzi z firmy, wolontariuszy. Dla nas ważne było to, żeby była to impreza lokalna, może nawet rodzaj biegowego pikniku, w którym każdy może wystartować.
Niektórzy moi znajomi przebiegli ten dystans pierwszy raz i byli niesamowicie dumni z siebie. Nie przestraszyli się temperatury, pogody, dystansu.

Udało się osiągnąć cele przedsięwzięcia?
Bardzo cieszę się z efektu całego przedsięwzięcia. Spotkaliśmy się w szczytnym celu i udało nam się zrealizować plany. Na leczenie Alanka przeznaczyliśmy całe wpisowe, była też licytacja, a zbiórkę prowadził również Browar Gzub.

Bieg cieszył się bardzo dużą popularnością...
Zapisanych było około 170 dorosłych i 50dzieci. Nie wszyscy stawili się na starcie, ale zapisały się też nowe osoby. Myślę, że w imprezie biegowej wzięło udział może nawet 200 osób - dzieci i dorosłych. Podczas podsumowania burmistrz Piotr Mieloch powiedział, że była potrzeba zorganizowania takiego biegu. I chyba rzeczywiście tak było. Chcemy zatem bieg robić dalej, będzie druga edycja. Chciałbym rozbudować formułę biegów dla dzieci, ale przede wszystkim z imprezy stworzyć miejsce miłego, lokalnego festynu z finałowym biegiem na 5 km.
Na pewno imprezę zaczniemy przygotowywać wcześniej. Zawsze są elementy, które można poprawiać. Dla mnie było to niezwykłe doświadczenie od strony organizacyjnej, ale także zawodniczej. Nigdy wcześniej bowiem w takich zawodach nie brałem udziału.