Obaj oskarżeni nie przyznają się do winy, a nawet czują się poszkodowani.
Wydarzenia z czerwca
Zajście na stadionie Ośrodka Sportu i Rekreacji w Środzie opisywaliśmy w lipcu. Doszło do niego 29 czerwca. Tego dnia hokeiści Polonii Środa świętowali pozostanie w I lidze. Oficjalna część imprezy zakończyła się ok. godz. 17:00. Część zawodników została w sali OSiR, by obejrzeć mecz w telewizji. Trwały wówczas mistrzostwa świata w piłce nożnej.
Pod wieczór mieszkanka Środy wyszła z domu na boisko pobiegać. Tam spotkała swojego obecnego męża, który jest kierownikiem drużyny hokejowej oraz jednego z hokeistów. Małżeństwo rozwodzi się.
Kobieta i mężczyzna na boisku zaczęli ze sobą rozmawiać. Po jakimś czasie zjawił się także obecny partner kobiety, 50-latek, który również przyszedł pobiegać. Poszkodowany zeznał później, że kiedy mężczyźni - kierownik drużyny i hokeista zobaczyli go, ruszyli w jego kierunku, doszli do niego i zaczęli go obkładać pięściami. Przewrócili go, ciągnęli za kaptur, bili pięściami i kopali po całym ciele. Mąż kobiety miał krzyczeć, że zabije mężczyznę, używali wobec niego wulgarnych określeń.
Kobieta wezwała policję. Poszkodowany i jego partnerka zostali przesłuchani jeszcze tego samego dnia. 30 czerwca policjanci dokonali zatrzymania dwóch mężczyzn podejrzanych o popełnienie przestępstwa. Obaj podejrzani zostali osadzeni w policyjnym areszcie.
Poszkodowany 50-latek trafił też do Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu, gdzie została wykonana obdukcja lekarska. Lekarz stwierdził obrażenia ciała powyżej dni siedmiu.
Akt oskarżenia przygotowała Prokuratura Rejonowa w Środzie. Poszkodowany występuje jako oskarżyciel posiłkowy. Reprezentuje go adwokat Piotr Łuczak.
Wersja oskarżonych
Podczas pierwszej rozprawy wyjaśnienia składali oskarżeni. 19-letni Bartosz L. zeznawał, że 29 czerwca wyszedł z hali na papierosa z Pawłem S. Paweł S. spotkał swoją żonę biegającą na bieżni, małżeństwo zaczęło się kłócić. Wtedy pojawił się konkubent żony Pawła S. i mężczyźni zaczęli się szarpać. Bartosz L. zeznał, że próbował ich rozdzielić, ale zamiast tego konkubent żony Pawła S. rzucił się na niego, powalił go na ziemię i zaczął okładać pięściami.
W tym czasie Paweł S. miał dalej kłócić się z żoną. Kierownik drużyny hokejowej zareagował dopiero na krzyk Bartosza L. Odciągnął konkubenta. Bartosz L. zeznał, że otumaniony uciekł z terenu OSiR i nawet nie wie, jak wrócił do domu. Tam matka umyła mu twarz i położył się spać. Wziął urlop następnego dnia, bo nie był w stanie dojść do siebie. Kiedy pod wieczór chciał się udać do szpitala, przyjechała po niego policja.
W szpitalu zameldował się dopiero do kilku dniach. Przebywał tam trzy dni. Dostawał środki przeciwbólowe.
Paweł S. zeznał, że wyszedł z hali OSiR, gdyż rozmawiał wcześniej z ciągle obecną żoną przez telefon. Wiedział, że biega na stadionie i chciał się z nią rozmówić. Zabrał Bartosza L. na świadka, gdyż między małżonkami panowała nieufność. Kierownik drużyny przed sądem przedstawił wersję zdarzeń podobną do tej Bartosza L. Zaprzeczył jakoby miał pobić konkubenta żony. Przyznał, że kłócił się z żoną, a potem, kiedy Bartosz L. bity przez mężczyznę krzyknął „Paweł ratuj", próbował odciągnąć konkubenta, a kiedy mu się nie udało, lekko uderzył go w twarz.
Przed sądem Paweł S. zeznał także, że wezwanie przez jego żonę na pomoc konkubenta było prowokacją.
W styczniu sprawa wraca na wokandę. Zeznawać będą pokrzywdzony oraz żona Pawła S.
(kóz)