Repatrianci przyjechali do Polski pod koniec stycznia. Obecnie mieszkają w ośrodku w Pułtusku. To grupa ponad 60 osób.
Niektórzy mówią dobrze po polsku, inni gorzej, ale jest też duża grupa, która po polsku nie mówi. Dlatego w Pułtusku w ciągu trzech miesięcy przede wszystkim uczą się języka polskiego. Będą także odbywali kształcenie zawodowe.
Część z nich z Polsce już była i tutaj studiowała, czy też pracowała. Ale dla wielu jest to pierwszy przyjazd do kraju przodków i od razu na stałe. Czekali na to wiele lat.
Wszyscy skorzystali z ustawy repatriacyjnej, która nie tylko pozwala na przyjazd do Polski na stałe, szybką procedurę potwierdzenia obywatelstwa, a także finansową pomoc państwa. Każdy otrzymuje określoną pulę pieniędzy, która ma mu pozwolić na wynajęcie, czy też zakup mieszkania. To są pieniądze z budżetu państwa - gminy nie dokładają do zakupu czy wynajmu.
Państwo wspomaga także zatrudnienie repatriantów. Przedsiębiorcy mogą liczyć na dofinansowanie utworzenia dla nich miejsc pracy, a także współfinansowanie zatrudnienia w okresie roku.
Ale to sami repatrianci zdecydują, gdzie zamieszkają, sami znajdą dla siebie mieszkanie, sami muszą znaleźć pracę. Repatriantom nie przysługują mieszkania komunalne.
Samorządy powiatu i gminy Środa zdecydowały się zaprosić repatriantów do Środy. W naszej gminie brakuje bowiem rąk do pracy.
W ostatnim czasie z ośrodkiem w Pułtusku kontaktowali się przede wszystkim sekretarz powiatu Bartosz Wieliński i naczelnik Wydziału Spraw Obywatelskich Urzędu Miejskiego w Środzie Marcin Nowak. W imieniu starosty i burmistrza zaprosili oni repatriantów do odwiedzenia Środy.
Do Środy przyjechały w sumie 54 osoby. Spotkanie powitalne odbyło się w stołówce Szkoły Podstawowej nr 2 przy ul. Lipowej. Repatriantów witali starosta Marcin Bednarz i burmistrz Wojciech Ziętkowski, a list od wojewody odczytał radny Sejmiku Województwa Wielkopolskiego Dariusz Szymczak.
W sobotę i niedzielę goście zwiedzali miasto, oglądali mieszkania oferowane przez kilku developerów, spotkali się z pracodawcami. Z naszych informacji wynika, że część z nich dostała konkretne oferty pracy. Część seniorów-repatriantów odbyła spotkanie z przedstawicielami Uniwersytetu III Wieku.
W niedzielę repatrianci wrócili do Pułtuska. Ale we wtorek rodzina Stolików do Środy wróciła i podpisała umowę rezerwacyjną za zakup mieszkania w naszym mieście. Być może wkrótce podobne decyzje podejmie kilka kolejnych rodzin.
(kóz)

Rodzina Poplavskich
Svietlana Poplavska doskonale mówi po polsku. Z babcią rozmawiała po polsku, z rodzicami już nie. W Polsce spędziła wcześniej kilka lat. Studiowała pedagogikę i handel zagraniczny na Uniwersytecie Warszawskim. Pracowała w firmie w Polsce, potem w Kazachstanie. Firma zajmowała się sprzedażą bankomatów.
Jej rodzina składała dokumenty repatriacyjne w Ambasadzie Polskiej w Kazachstanie już 25 lat temu, kiedy ona sama była dzieckiem. Teraz odpowiedź dostała ona i wraz z mężem Włodzimierzem i 4-letnią córką Mileną mogli przyjechać w Polski. Jej rodzice ciągle są w Kazachstanie. Ale Svietlana liczy, że wkrótce dołączą do nich.
- Jestem Polką z pochodzenia. Moi rodzice, zarówno tata, jak i mama są Polakami, Polakami są moi dziadkowe. Pochodzę z Ałma Aty - opowiada Svietlana. - Dziadkowie urodzili się już w Kazachstanie, ale z kolei ich rodzice zostali wysiedleni w latach 1936 - 1939 z terenów dzisiejszej Ukrainy, które wówczas należały do Polski.
Svietlana ostatnie sześć lat spędziła w Ałma Acie. Wyszła za mąż, urodziła córkę. Teraz jest w ciąży. Drugie dziecko urodzi się już w Polsce.
Jej mąż nie mówi po polsku. Dopiero uczy się. Ale podobnie jak Svietlana i Milena, na podstawie ustawy repatriacyjnej, jest już obywatelem Polski. Włodzimierz w Kazachstanie zajmował się sprzedażą mieszkań.
- Na razie chcemy znaleźć jakąkolwiek pracę i mieszkanie. Mąż musi nauczyć się polskiego., ja chcę urodzić szczęśliwie drugie dziecko - mówi Svietlana.
Jakie są jej wrażenia z pobytu w Środzie? - Cała grupa jest pod wrażeniem, jak te trzy dni naszego pobytu w Środzie zostały zorganizowane. Wszystko zostało przygotowane doskonale, byliśmy zaskoczeni. Pyszne jedzenie, wycieczki, spotkania z wieloma pracodawcami. Bo przecież praca jest najważniejsza. Propozycji pracy dla mężczyzn jest więcej, ale to dobrze (śmieje się). Ale były też propozycje pracy dla kobiet, w hotelach, w przedszkolach - opowiada.
Mówi, że oglądali piękne mieszkania. Wszyscy sprawdzają swoje możliwości finansowe. - Chcielibyśmy jak najszybciej gdzieś zamieszkać, podjąć pracę i rozpocząć nowe życie. Nie ma na co czekać - mówi Svietlana.
Opowiada też, że bardzo zależało im na wyjeździe z Kazachstanu do kraju swoich przodków. Kazachstan to kraj muzułmański, ma zupełnie inną kulturę, inne obyczaje, które nie mają nic wspólnego z kulturą słowiańską, bardzo trudny język. - Tak jak dla każdego, tak i dla nas najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa. I chcemy w Polsce budować swoją przyszłość - mówi.

Rodzina Stolików
- Do Polski przyjechaliśmy we czworo. Jest z nami jeszcze moja babcia Jewgenia. Ma 85 lat - mówi 19-letnia Olga Stolik. Doskonale mówi po polsku. Do Środy przyjechała z rodzicami - Wiktorem i Svietlaną. Wiktor dobrze rozumie język polski, ale też mówi. Jego żona rozumie, ale dopiero języka się uczy.
Stolikowie pochodzą z północnego Kazachstanu, z małej wioski Oziornoje. Ta wieś została założona w czerwcu 1936 r. przez polskich zesłańców, wysiedlonych w początkowej fazie operacji polskiej NKWD z terenów zlikwidowanych wówczas narodowościowych jednostek administracyjnych na terenie Ukraińskiej SRR. Tamto pokolenie podlegało licznym ograniczeniom wolności osobistej, miało obowiązek comiesięcznego meldowania się u komendanta, podlegało specjalnym regulacjom prawnym.
Stolikowie o powrót do kraju starali się przez ponad dwa lata. Wiktor w Kazachstanie budował dom, a także z żoną prowadził gospodarstwo rolne. Mieli krowy, świnie, kury.
- Do Polski przyjechałam na Światowe Dni Młodzieży do Krakowa. Bardzo mi się spodobało i zdecydowałam, że chcę w Polsce studiować. Zaczęłam uczyć się języka polskiego. Dostałam się na dziennikarstwo na Uniwersytet Śląski w Katowicach. Kiedy okazało się, że dostaliśmy zaproszenie do Polski w ramach ustawy repatriacyjnej, wróciłam do Kazachstanu i razem z rodzicami i babcią podjęliśmy decyzję o powrocie do Polski - opowiada płynną polszczyzną Olga Stolik.
Jej ojciec - Wiktor też był już w Polsce, na spotkaniu z prezydentem w Lublinie. Także bardzo spodobał mu się kraj przodków. Nie miał wątpliwości, że trzeba zamieszkać właśnie tutaj. - Chcemy mieszkać w Polsce. Nie żadnej Francji, czy Niemczech. Tylko Polska - mówi z przekonaniem. Opowiada, że jego mama mówi po polsku, on w dzieciństwie także mówił w naszym języku, ale jak poszedł do szkoły, po polsku nie wolno było mu mówić. Czekały za to szykany.
Rodzinie Stolików Środa bardzo się spodobała. Mieszkania szukali już wcześniej przez portal OLX. Jak i inni repatrianci. Ale Środa może stać się ich nowym miejscem życia. W ostatni wtorek podpisali umowę rezerwacyjną na mieszkanie. Olga chce studiować w Poznaniu. Rodzice mają propozycje pracy.

 

Rodzina Jaruszyńskich
17-letni Nikita Jaruszyński trenuje lekką atletykę od 6. roku życia. - Jego trenerka jest jak jego druga mama. Kiedy wyjeżdżaliśmy do Polski płakała i bardzo prosiła, aby nie zaprzepaścił wszystkiego, co dotychczas osiągnął. Bo ma wielki talent - opowiada Helena Jaruszyńska, mama Nikity.
Nikita jest mistrzem Kazachstanu w swojej kategorii wiekowej w skoku w dal i trójskoku. W ubiegłym roku starował w Mistrzostwach Azji Środkowej w skoku w dal i osiągnął 6,71 m. W ubiegłym roku w trójskoku osiągnął wynik 14,15 m. 17-latek jest wysoki, spokojny i miły. Rozumie coraz lepiej po polsku, słabiej na razie mówi.
W sobotę spotkał się z trenerem Mieczysławem Kaczorem (Orkan Środa). Oglądał średzkie obiekty lekkoatletyczne, poznał naszych młodych lekkoatletów, którzy mieli akurat trening. - Nikita od miesiąca nie trenuje i jest mu z tym bardzo źle. Chciałby jak najszybciej wrócić do sportu - opowiada jego mama. I rzeczywiście. Kiedy Nikita zobaczył średzkie obiekty zaświeciły mu się oczy...
Być może Jaruszyńscy - Helena, Nikita i 12-letnia Zofia - zdecydują się na osiedlenie w Środzie. Nikita mógłby tutaj się uczyć i trenować w Orkanie. Helenie Środa bardzo się podoba. - To bardzo ładne miasto, ludzie bardzo serdeczni i mili. I do tego bardzo dobre warunki dla rozwoju syna - mówi.
Jaruszyńscy mieszkali w Karagandzie. - Do Kazachstanu nasza rodzina trafiła tak jak wszyscy. Rodzina była przymusowo przesiedlona. Ale chodziliśmy do polskiego kościoła, modliliśmy się po polsku, staraliśmy się pielęgnować polskie tradycje - opowiada Helena, która bardzo dobrze mówi po polsku.
Być może oni także już wkrótce zameldują się w Środzie.

Rodzina Sidorskich
Nadia Sidorska opowiada, że jej dziadkowie ze strony mamy i taty byli Polakami. Dziadków wysiedlono z terenów Ukrainy, które wcześniej należały do Polski. Mieszkali w stolicy Kazachstanu - Astanie.
- Przez cztery lata mieszkałam we Wrocławiu. Tam od 10 lat mieszka moja siostra. Z wykształcenia jestem księgową, w Polsce zrobiłam też kursy księgowej, ale nie udało mi się zdobyć pracy w zawodzie. Kiedy okazało się, że możemy przyjechać do Polski, wróciłam do Astany i wspólnie z rodzicami i bratem zdecydowaliśmy się tutaj zamieszkać - opowiada po polsku Nadia Sidorska. - Nie ukrywa, że chcieliby mieszkać bliżej jej siostry, ale Wrocław jest bardzo drogi i szukają tańszego mieszkania. Rozważają różne warianty, ale nie ukrywają też, że Środa bardzo im się podoba.
- Rodzice nie byli jeszcze w Polsce. Dopiero zaczynają się uczyć języka. Mama jest już na emeryturze, tata jeszcze pracuje. W Kazachstanie był elektrykiem, pracował w budownictwie, rolnictwie - mówi Nadia.
O przyjazd do Polski rodzina starała się od 6 lat. Polska ma stać się ich nowym domem.


Rodzina Masiuków
- Przyjechaliśmy z Zaporoża na Ukrainie. Moi rodzice i dziadkowie byli Polakami, mieszkaliśmy w Kazachstanie, dokąd moi dziadkowie byli deportowani - opowiada Oksana Masiuk. Do Polski przyjechała z mężem Vadymem i córką Olgą. Mąż jest Ukraińcem, ale na podstawie ustawy repatriacyjnej on także otrzymał obywatelstwo polskie.
Oksana jest z wykształcenia prawnikiem. Zdaje sobie sprawę, że w Polsce nie dostanie pracy w zawodzie. - Może mąż będzie dużo zarabiać - śmieje się. Liczy, że może uda jej się zdobyć jakąś pracę w biurze. Vadym pracował jako spawacz i monter, więc raczej z zatrudnieniem nie będzie miał kłopotu. Sam mówi, że chce podnieść swoje kwalifikacje.
Po przyjeździe do Pułtuska od razu zaczęli szukać mieszkania na OLX. Sprawdzają możliwości, oferty. Ale Środa im także bardzo się spodobała.