Dla gminy najkorzystniejsze byłoby pozbycie się wszystkich lokali komunalnych i socjalnych. Nie musiałaby ich remontować i martwić się, że część wynajmujących nie płaci. Później trzeba przecież dłużników ścigać, co nie zawsze kończy się sukcesem. Kiedy słyszymy, że poziom zadłużenia w lokalach stanowiących własność gminy sięga 2 mln zł, to zastanawiamy się, co zrobić z takim fantem. Nie znamy też poziomu zadłużenia w mieszkaniach stanowiących własność prywatną. A tam także nie jest dobrze. Ponoć problem jest powszechny, tylko nie ma tutaj badań i statystyk.
Gmina ma jednak obowiązki, lokali komunalnych pozbyć się nie może. Mało tego, powinna przygarnąć pod dach tych wszystkich, którzy mają niskie dochody, czy też wyroki eksmisyjne. To ludzie, którzy w znacznym procencie są kolejnymi potencjalnymi dłużnikami gminy.
Wyjścia jednak chyba nie ma i gmina musi planować czy to budowę, czy to adaptację kolejnych budynków na potrzeby mieszkaniowe. Zawsze pojawia się w takich momentach pytanie, czy należy je budować w mieście, czy też poza jego granicami. Przeciwnicy tego ostatniego rozwiązania mówią, że przenosząc takie rodziny poza miasto doprowadzamy do sytuacji, w której osoby wykluczone społecznie, wykluczamy jeszcze bardziej. I na pewno jest w tym sporo prawdy.
Dlatego też do sprawy trzeba podchodzić z wyczuciem i każdy przypadek analizować indywidualnie. Dobrych rozwiązań nie ma. Tym bardziej pamiętając, że utrzymanie mieszkań należących do gminy jest kosztem w budżecie miejskim, czyli kosztem nas wszystkich podatników.
Zbigniew Król
zbigniew.krol@gazetasredzka.pl