Radny nie wahał się i postanowił interweniować. Zadzwonił do straży miejskiej i do schroniska dla zwierząt prosząc o natychmiastową pomoc. Do kaczki nie było można podejść blisko, bo od razu syczała i atakowała broniąc małe kaczuszki, z drugiej strony, szukając drogi próbowała wejść na bardzo ruchliwą ulicę. Radny musiał nawet zatrzymać ruch, aby kacza rodzina nie znalazła się pod kołami samochodu...
Jako pierwszy gotowy do pomocy zjawił się strażnik miejski Bartosz Janiak. Strażnik jeszcze nie tak dawno pracował w średzkim schronisku dla zwierząt. Jest znany ze świetnego podejścia do nich. Wielokrotnie pomagał w różnych podobnych, czy też o wiele groźniejszych przypadkach.
Tym razem od razu pojawił się z kartonem, by włożyć do niego małe kaczki. Trzeba też było złapać bardzo mocno zdenerwowaną ich matkę. A potem całą kaczą rodzinę przewieźć w bezpieczne miejsce nad jakiś staw.
Z pomocą przyszli mieszkańcy domów przy ul. Kilińskiego. To oni poinformowali strażnika i radnego, że kaczki czasami pojawiają się w tym miejscu. Ich "domem" są stawy na tyłach ulicy.
Strażnik Bartosz Janiak poprosił mieszkańców o koc lub duży ręcznik. Narzucił go na kaczkę i chwycił. Radny wyłapał wszystkie małe kaczki. Razem z jednym z mieszkańców domu przy ul. Kilińskiego przeszli nad pobliski staw i bezpiecznie odstawili kaczą rodzinę...
Potem mogli spokojnie wrócić do swoich zajęć.
(kóz)