Wyrok jest nieprawomocny, ale w obecnej sytuacji strony nie mogą kwestionować ani kwestii winy, ani wysokości kary. Zarówno oskarżony, jak i prokuratura po prostu na nią się zgodziły.
Posiedzenie sądu odbyło się w piątek 13 marca, a więc w dniu, w którym w średzkim sądzie nie odbywały się już rozprawy. Na ogłoszenie wyroku przyjechało wielu dziennikarzy, także z mediów krajowych. Na sali nie było Jędrzeja C., ale nie było to konieczne. Natomiast przed wejściem na salę jego obrońca domagał się, aby z sali wyszli dziennikarze, gdyż obawia się o swoje zdrowie w kontekście koronawirusa. Sędzia Szymon Szmyt nie chciał się na to zgodzić. Pełnomocnik chciał, aby na sali został jeden dziennikarz, który zostanie wylosowany z grona wszystkich obecnych. Na to sędzia także się nie zgodził, poprosił jedynie dziennikarzy, aby przesiedli się nieco dalej od miejsca, którym przechodził adwokat oskarżonego.
Przypomnijmy, że dwa tygodnie temu średzka prokuratura zadeklarowała, że zgodzi się na dobrowolne poddanie się karze przez Jędrzeja C., jeśli kara wyniesie rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata i zapłaci grzywnę w wysokości 50 tys. zł. Przedsiębiorca ze Środy i jego pełnomocnik poprosili wtedy sąd o kilka dni do namysłu, gdyż ich zdaniem propozycja prokuratury jest surowa.
W piątek prokuratura powtórzyła swoje oczekiwania, a pełnomocnik oskarżonego przystał na te warunki. Sąd mógł ogłosić wyrok, zgodnie z którym Jędrzej C. nie tylko został formalnie skazany na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 50 tys. zł grzywny, ale także na wysokie koszty sądowe, w sumie sięgające ponad 10 tys. zł.
Jędrzejowi C. Prokuratura postawiła w sumie 9 zarzutów. Osiem z nich dotyczyło tego, że nie płacił składek do ZUS za właśnie ośmiu nielegalnie zatrudnianych pracowników z Ukrainy. Dziewiąty dotyczył już wydarzeń ze stycznia 2018 roku, kiedy nie udzielił pomocy zatrudnionej w swoim zakładzie w Krerowie Ukraince, która znalazła się w stanie bezpośredniego zagrożenia życia i poważnego uszczerbku na zdrowiu. Zamiast wezwać karetkę pogotowia sam ją przewiózł do Środy, zatrzymał się przy przystanku autobusowym i wezwał pomoc. Siostrze chorej kazał mówić, że się nie znają z przedsiębiorcą...
- Analiza materiału dowodowego, w tym wyjaśnień oskarżonego, który przyznał się do winy, nie pozostawiała żadnych wątpliwości, że mężczyzna dopuścił się zarzucanych mu czynów - mówił w piątek, uzasadniając wyrok, sędzia Szymon Szmyt. Przypomniał, że oskarżony współpracował z organami ścigania, zapłacił składki z odsetkami do ZUS, zapłacił za leczenie nieubezpieczonej chorej Ukrainki, a także wypłacił jej odszkodowanie.
- Prawidłowym rozwiązaniem w zaistniałej sytuacji było wezwanie karetki pogotowia do miejsca, w którym przebywała chora. Wówczas nie byłoby żadnego zarzutu w tej sprawie - mówił sędzia Szymon Szmyt. Mówił też o opiniach biegłych, którzy z jednej strony wskazywali, że osoba nieposiadająca wykształcenia medycznego mogła nie wiedzieć, że przemieszczając chorą z pokoju do samochodu może powodować zmiany ciśnienia, które stanowiły zagrożenie dla życia i zdrowia kobiety, ale z drugiej strony nawet bez wykształcenia medycznego powinien wiedzieć, że kobieta znajduje się w stanie zagrożenia życia.
Okres zawieszenia kary na 3 lata jest okresem maksymalnym. W tym czasie Jędrzej C. musi informować sąd o przebiegu okresu próby. Jeśli popełniłby przestępstwo, kara może zostać odwieszona.
Przypomnijmy, że Oksana Kharchenko wróciła na Ukrainę, ale w styczniu tego roku zmarła.
kóz