W podróż niewielkim rowerem, wyprodukowanym w 1976 roku, Sławomir Bednarek wyruszył 1 czerwca ze Starego Rynku w Środzie. Do Środy wrócił w sobotę 30 czerwca i zameldował się przy budowanym hospicjum przy ul. Lotniczej.
Planował, że trasa wyniesie około 1,3 tys. km. Jednak ostatecznie okazało się, że była ona o ponad 200 km dłuższa i wyniosła aż 1.552 km. Najdłuższy odcinek, jaki pokonał w ciągu dnia to 82, 5 km z Goleniowa do Choszczna, najkrótszy to 17 km z Buku do Stęszewa. - Musiałem trochę zwalniać, bo przyjechałbym za szybko - śmieje się Sławomir Bednarek, który w ciągu miesięcznej wyprawy pozwolił sobie na jeden dzień odpoczynku w Łebie.
Dziennie średnio pokonywał ponad 50 km. Starał się wyjeżdżać w trasę około godz. 8:00 - 9:00, by do punktu docelowego dotrzeć około godz. 18:00 - 19:00 i mieć czas na znalezienie noclegu. Najdłużej szukał go w Rewalu, do którego dojechał już o godz. 14:00, a miejsca do spania szukał do godz. 20:00.
- Przez ten miesiąc spotykałem się wielokrotnie z ludzką życzliwością. Na nocleg do Kątów Rybackich do hotelu Tristan zaprosił mnie szef kuchni, a witał właściciel hotelu. W Świeciu właścicielka hotelu powiedziała, że pieniądze przeznaczone na nocleg mam przeznaczyć na obiad. W Łebie zaprosił mnie do siebie właściciel pensjonatu Hybryda na dwie noce, byłem tam także na rodzinnym obiedzie. Chętnie przyjmowali mnie w ośrodku wypoczynkowym w Rowach, W Jarosławcu w Bryzie Morskiej, w hostelu Cypel na Helu - opowiada średzki podróżnik - rowerzysta.
W wielu miejscach znacząco obniżano mu ceny noclegów. Mógł też w wielu miejscach promować ideę budowy Hospicjum im. Piotra Króla w Środzie. Między innymi wszedł za darmo na molo w Sopocie i tam rozdawał ulotki.
- W Gdyni spotkałem Piotra, który jechał na Wigry 7 i zaprosił mnie na zlot rowerzystów, w którym brało udział około tysiąc osób. Tam także promowałem budowę hospicjum. Z kolei w Pobierowie spotkałem Krzysztofa z Katowic, który zwykłym rowerem objeżdża całą Polskę. To był jego 14. dzień w podróży. Miał już za sobą 1500 km - opowiada Sławomir Bednarek.
Średzianin przez miesiąc podróży miał szczęście do pogody. Były oczywiście upalne dni, ale deszcz zastał go w trasie tylko dwa razy i to na krótko. Na godzinę pod drzewem musiał schować się w Dźwirzynie.
Czasami trasa przebiegała drogami krajowymi i wojewódzkimi, gdzie panował wielki ruch samochodowy. Nie było lekko, ale brakowało objazdów.
Żadnych kłopotów nie miał z kondycją. Nawet solidne górki pokonywał swobodnie, chociaż swoim rowerem Wigry 2 ciągnął przecież 30-kilogramową przyczepką.
Przez miesiąc zdarzyła się tylko jedna awaria roweru. W Gdańsku nie wytrzymał koszyczek z kulkami w przednim kole. Pomogła za darmo Wypożyczalnia i Serwis Rowerów na Wyspie. Poza tym rower spisywał się doskonale - nie było nawet małej dziurki w oponie. Pan Sławek pomagał za to w naprawie pewnemu Anglikowi, który złapał gumę...
Podczas wyprawy rozdawał ulotki promujące budowę hospicjum w Środzie. Zrobił sobie też specjalną pieczątkę w numerem konta, na które można wpłacać pieniądze. Oczywiście sam pieniędzy nie zbierał.
W sobotę o godz. 14:00 po miesiącu podróży zameldował się na ul. Lotniczej, gdzie witali go znajomi. - Trochę szkoda, że nie było nikogo ze stowarzyszenia budującego hospicjum - mówi.
Sławomir Bednarek w przyszłym roku także planuje wyprawę. W głowie ma już plan, ale na razie go nie zdradza. - To była niesamowita przygoda. Jestem bardzo zadowolony, tym bardziej że dobrym słowem i trzymaniem kciuków wspomagało mnie mnóstwo osób na Facebooku - opowiada.
- Chciałbym podziękować wszystkim, którzy pomogli w mojej wyprawie, przede wszystkim sponsorom FIT-Planet Środa (Olimp Sport Nutrition), Dobra Firma Trzek, Pachmax Kijewo oraz wszystkim, którzy pomagali mi na trasie - mówi Sławomir Bednarek.
(kóz)