Martyna Zimmer studiuje pedagogikę na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracuje w przedszkolu w Czarnotkach. Już po finale wyborów Miss Polski rozmawiał z nią Zbigniew Król.

Zbigniew Król - Wybory Miss Polski były transmitowane „na żywo" przez ogólnopolską telewizję w niedzielny wieczór, w porze największej oglądalności. Jakie towarzyszyły emocje naszej finalistce?
Martyna Zimmer - Oczywiście ogromne. Przede wszystkim dlatego, że transmisja była „na żywo", a my przez cały czas musiałyśmy mieć świadomość, gdzie są kamery, że jesteśmy filmowane i transmisję ogląda wielu ludzi, w tym nasi bliscy. Z jednej strony brak publiczności na sali sprawiał, że stres był może mniejszy, ale z drugiej ja sama bardzo lubię emocje, więc obecność publiczności może wcale tak bardzo by mnie nie stresowała. Może nawet dodałaby mi pewności siebie.

Na sali były jednak znane osoby, które zasiadały w jury, a galę prowadził m.in. Krzysztof Ibisz. Było to duże przeżycie?
Na pewno fantastycznie było spotkać osoby, które znałam z telewizji. Z niektórymi miałam okazję porozmawiać. Bardzo pomagała nam szczególnie pani Ewa Wachowicz, która chętnie dawała nam rady, zachęcała, by się uśmiechać, pokazywać pewność siebie, dodawała nam otuchy.

Jak wyglądały przygotowania do finału Miss Polski?
Przygotowania rozpoczęły się już 7 stycznia, czyli 10 dni przed finałem. Wszystkie przyjechałyśmy do hotelu w Markach pod Warszawą. Tam odbywały się próby, przymiarki strojów, ćwiczyłyśmy choreografię. W poprzednich latach rozgrywany był także półfinał wyborów i to właśnie przed nim kandydatki ćwiczyły choreografię. Tym razem, ze względu na pandemię, półfinału nie było, więc wszystkie układy musiałyśmy poznać i nauczyć się w trybie przyspieszonym w ciągu 10 dni.
W tym czasie byłyśmy w praktyce zamknięte w hotelu i cały czas skupiałyśmy się na pracy. Jedyny wyjazd miał miejsce do Suntago Water Park, czyli do największego parku wodnego w Polsce, gdzie odbywały się nagrania do programu finałowego. Były też sesje wizerunkowe ze strojami i biżuterią od sponsorów.
Natomiast w niedzielę, kiedy odbywał się finał, od rana zjadłyśmy śniadanie w hotelu, a potem już pojechałyśmy do studia Polsatu. Tam odbyła się próba generalna, wykonywany był makijaż i ostatnie przygotowania. Potem obiad w Polsacie i wreszcie finał. To był bardzo męczący, ale i ekscytujący dzień. W każdym razie po finale od razu wróciłyśmy do hotelu i chyba każda z nas marzyła już tylko to tym, aby położyć się do łóżka.

Czy po rywalizacji o koronę najpiękniejszej Polski pozostaną dobre znajomości, a może i przyjaźnie z dziewczynami, w którymi pani rywalizowała?
Szczerze powiem, że atmosfera podczas przygotowań i finału była bardzo dobra, a dziewczyny fantastyczne. Ja najbardziej zaprzyjaźniłam się z dziewczyną, z którą dzieliłam pokój, czyli z Miss Małopolski Justyną Haberką i z Sandrą Naum, która została IV Wicemiss Polski. Mam nadzieję, że wkrótce uda nam się spotkać.

Po finale było dużo telefonów i wiadomości?
Na wiadomości na Facebooku i Instagramie odpisywałam przez dwa dni. Dostałam mnóstwo bardzo miłych, pozytywnych wiadomości. Ze względu na specyfikę tegorocznego finału, nawet najbliżsi mogli oglądać konkurs jedynie w telewizji. Więc już po wszystkim udało mi się wykonać, czy też odebrać kilka telefonów do rodziny.

Czego nauczył panią finał Miss Polski?
Na pewno dużo pokory, bo każda z nas zobaczyła oczywiście, że nie jest pępkiem świata, że liczy się przede wszystkim współpraca z innymi i wykonanie zadania. Nie należy zadzierać nosa, ale starać się, bo w telewizji nikt na nas nie czeka i nie jesteśmy żadnymi gwiazdami. Liczy się więc dyscyplina i raz jeszcze pokora.

Czy finał Miss Polski sprawił, że pokusa życia związanego z showbiznesem, czy też modą stała się większa?
Moje marzenia nie są związane ze światem show biznesu i mody. Rozpoczęłam pracę w przedszkolu w Czarnotkach, poza tym studiuję i w tym roku bronię pracę licencjacką. To dla mnie obecnie sprawy najważniejsze i skupiam się właśnie na nich. Praca w przedszkolu, czy też szkole to są moje cele i zamierzam je realizować.
Konkursy piękności zawsze mnie interesowały i miałam takie ciche marzenie, aby wziąć w nich udział. Udało się i bardzo się z tego cieszę. Nie mam jednak planów z tym związanych, nie chcę być osobą z telewizyjnego świecznika. Oczywiście, jeśli pojawiłyby się jakieś ciekawe propozycje związane z reklamą, czy modelingiem, będę się nad nimi zastanawiać. Ale nic na siłę.

Modeling w pani życiu już zresztą istnieje od kilku lat. Jak to się zaczęło?
Zupełnie przypadkowo. Moja koleżanka wybierała się na darmowy makijaż i poprosiła mnie, abym poszła z nią. Jak się okazało pani, która jej ten makijaż wykonywała miała też studio fotograficzne. Zaproponowała mi współpracę. Później miałam m.in. sesję lakierów do paznokci pewnej znanej firmy, pozowałam do kalendarza z biżuterią, było wiele sesji beauty.

Organizator konkursu Miss Polski zachęca kandydatki, które nie zdobyły tytułu do ponownego spróbowania swoich sił. Nowa Miss Polski też była w finale już dwa lata temu. Nie ma pani w głowie, aby raz jeszcze spróbować?
Uwielbiam takie konkursy, więc kto wie. Wyjście na scenę to prawdziwa adrenalina. Ale tak jak powiedziałam, teraz jeszcze czas na studia i pracę. Zobaczymy, na pewno myślę o tym.

Czy finalistka wyborów Miss Polski ma także inne pasje poza pedagogiką, pracą, modą?
Oczywiście. Od zawsze lubiłam sport. Mój tata, który uprawiał rzut dyskiem, od dziecka zachęcał mnie do aktywności, więc grałam w piłkę nożną, uprawiałam karate, tenis stołowy, tata uczył mnie rzucać oszczepem, brałam udział w czwartkach lekkoatletycznych w Środzie. Sportu zawsze było dużo i jest nadal. Dziś jestem także kibicem. Kiedy gra reprezentacja Polski, nie odpuszczam prawie żadnej transmisji telewizyjnej.
Poza tym bardzo lubię spotykać się i rozmawiać z ludźmi. Myślę, że jestem bardzo komunikatywna i jest to moja silna strona.

Martyna Zimmer. Fot. Organizator konkursu Miss Polski