Zegarmistrzem był dziadek Jerzego - Franciszek Owsiński. Był rzemieślnikiem wędrowcem, który podróżował od miejscowości do miejscowości i naprawiał zegary. Ponoć w swoim życiu przeprowadzał się aż 11 razy. Zegarmistrzem był ojciec Jerzego - Zygmunt. Mieszkał i prowadził swój biznes w Kiszkowie, a także w Gnieźnie. Kiedyś w gazecie przeczytał, że w Środzie przy ul. Dąbrowskiego jest lokal do wynajęcia. I stwierdził, że przeniesie się do Środy, by poprowadzić swój zakład. Był rok 1935. Zajmował się nie tylko zegarami, ale także sprzedawał wyroby ze złota i srebra. Po wojnie nowe władze zakazały handlowania złotem i srebrem osobom prywatnym. Zostały zegary.
Jerzy Owsiński jest już rodowitym średzianinem. Urodził się w naszym mieście w 1938 roku. Szkołę zegarmistrzowską ukończył w Gdańsku. Tam jego nauczycielem był prof. Adel, który wcześniej pracował w szwajcarskich firmach i o zegarkach wiedział wszystko. Jego uczniowie podczas nauki sami wykonywali zegary wiszące w każdym elemencie.
Po ukończeniu szkoły przez krótki czas pracował u ojca w Środzie, a potem przez 10 lat w zakładzie jubilerskim w Jarocinie. Kiedy w 1973 roku ojciec przeszedł na emeryturę prowadzenie zakładu powierzył synowi.
W średzkim sklepie przy ul. Czerwonego Krzyża ciągle można zobaczyć zegar francuskiej firmy Jaz, który ojciec Jerzego dostał jeszcze przed wojną jako prezent od tej firmy. Jaz był potem wypożyczany przez reżysera Andrzeja Maleszkę i „zagrał" w kilku filmach.
Pasją Jerzego były i są nie tylko zegarki. O niektórych z nich średzianie pewnie nie wiedzą, albo już o nich nie pamiętają. - Pierwszą taką pasją były motocykle - opowiada Jerzy Owsiński. W latach 60. XX w. był posiadaczem junaka i prezesował klubowi motocyklowemu, działającemu przy średzkim PTTK. Była to wówczas najbardziej prężna sekcja w PTTK, znacznie ważniejsza niż sekcja piesza i rowerowa. - Zjechaliśmy całą Polskę - mówi średzki zegarmistrz. Pasję motocyklową odziedziczył po nim syn Paweł, który należy do Etyliniarzy.
Drugą pasją była fotografia. Jerzy nie był współzałożycielem pierwszego Średzkiego Towarzystwa Fotograficznego, ale działał w nim od samego początku. Kiedy przed 10 laty ŚTF reaktywował się, Jerzy Owsiński był w grupie inicjatorów tego przedsięwzięcia i został honorowym członkiem ŚTF. Fotografię lubi do dzisiaj. I uwielbia eksperymentować.
Najnowszą pasją Jerzego Owsińskiego jest kusza. - To najpiękniejsza broń - mówi. W 2009 roku Jerzy wybrał się na turniej rycerski do Golubia Dobrzynia. Tam poznał Mirosława Wudarskiego, wielokrotnego mistrza Polski w tej dyscyplinie. Panowie polubili się, a średzianin wkrótce potem został członkiem Płockiej Drużyny Kuszniczej. Ma strój średniowieczny, jeździ na turnieje rozgrywane w zamkach w całej Polsce.
Jerzy Owsiński ma dwóch synów. Piotr jest zegarmistrzem i prowadzi rodzinny zakład przy ul. Dąbrowskiego. Paweł z zawodu jest ekonomistą, ale prowadzi sklep z biżuterią, galanterią i zegarkami przy ul. Czerwonego Krzyża. Paweł ma córkę Zosię. Czy będzie kontynuowała tradycje rodzinne? - Nie, za dobrze się uczy - śmieje się Jerzy Owsiński. Ale dodaje też, że w dzisiejszych czasach, kiedy ludzie kupują zegarki za 40 zł, zawód zegarmistrza ma się coraz gorzej. Bo ile może kosztować naprawa zegarka o takiej wartości?
(kóz)