W niedzielę 6 czerwca Paulina Szych wyleciała z warszawskiego Lotniska im. Fryderyka Chopina na Dżerbę, wyspę na Morzu Śródziemnym. - Już na lotnisku wydarzyła się zabawna sytuacja, bo wszystkie kandydatki w konkursie przyjechały na lotnisko w płaskim obuwiu. Organizator kazał nam natychmiast otworzyć walizki i wyjąć szpilki. Bo kandydatki na Queen od Poland muszą prezentować się w każdej chwili doskonale. Efekt był taki, że zanim wylądowaliśmy na Dżerbie, niektóre z dziewczyn miały obtarte nogi - śmieje się nasza kandydatka.
Szybko okazało się, że wyjazd na konkurs absolutnie nie ma charakteru wakacyjnego. Po zameldowaniu w hotelu, dziewczyny od razu zostały zaproszone na próbę choreografii. A potem obowiązków ciągle przybywało.
- Do samej gali przez cały czas byłyśmy mocno zapracowane. Wstawałyśmy o godz. 6:00, a kładłyśmy się o 1:00 - 2:00 w nocy. Przez cały wyjazd spałam od 3 do 6 godzin na dobę. Od rana było śniadanie, po którym wyruszaliśmy na wycieczki, codziennie w inne miejsce. Na pustynię, na plażę, na statek, w plener. Wszystko było skrojone pod kręcenie ujęć przez Telewizję Polsat i robienie sesji fotograficznych. Były ujęcia na statku, na koniu i wielbłądzie, jeździłyśmy na quadach. Przez cały czas było bardzo aktywnie - opowiada średzianka.
Zdarzało się, że podczas jazdy autobusem operator kamery lub fotograf mówili, że należy się zatrzymać, bo pojawiał się piękny plener. Nagrywane były tzw. wizytówki, podczas których kandydatki mówiły o sobie.
Po powrocie do hotelu był czas na obiad i dalsze zajęcia. Namiot, w którym odbywały się próby w ciągu dnia bardzo mocno się nagrzewał, dlatego próby choreografii do gali odbywały się od godziny... 23:00 i trwały do godz. 1:00 lub 2:00.
Dopiero na Dżerbie Paulina dowiedziała się, że będzie jedną z najmłodszych uczestniczek finału (ma 20 lat), a także najmniej doświadczoną, praktycznie bez obycia przed kamerą. W finale znalazły się bowiem dziewczyny, które w podobnych finałach startowały już po raz czwarty i piąty, niektóre z nich mają za sobą role w serialach telewizyjnych. - Już po finale usłyszałam mnóstwo ciepłych słów o tym, jakie przez ten czas zrobiłam postępy. To dla mnie bardzo budujące - mówi.
Sam finał odbywał się w Cassino Hotel. W jury zasiadło 13 osób. Kandydatki prezentowały się we własnych kreacjach (Paulina Szych wystąpiła w stroju siatkarki), strojach kąpielowych, sukniach tunezyjskiego projektanta oraz sukniach polskiej projektantki. Do pomocy w przebraniu się miały 5 - 7 osób. Między pokazami odbywały się występy. - Jakie, dowiem się dopiero z programu w Polsacie, który ma być emitowany pod koniec wakacji, bo nie było czasu, aby zza kulis coś zobaczyć - śmieje się średzianka.
W przypadku Pauliny cała przygoda z modelingiem zaczęła się zupełnie niedawno. - 9 lutego o godz. 21:00 miałam mieć online zajęcia, a Paulina wpadła pół godziny wcześniej i powiedziała mi, że potrzebuje kilka zdjęć, aby wysłać je na casting. Zrobiłam je i ją jeszcze zmierzyłam miarą. Zaraz potem wysłała zgłoszenie i następnego dnia zadzwoniła Justyna Grabowska, właścicielka agencji, i zaprosiła córkę na następny dzień do Bielska-Białej. Córka wsiadła z moim mężem w samochód o godz. 6:00 rano i wrócili o 23:00. I tak to się zaczęło - opowiada Magdalena Jankowiak-Szych, mama Pauliny. Razem z mężem jesteśmy bardzo dumni z naszej córki. I oczywiście wspieramy ją, jak możemy.
Będąc w agencji Grabowska Models Paulina ma obowiązki. Nie może zmieniać swojego wizerunku, czyli na przykład przefarbować albo ściąć włosów, musi dbać o siebie, uprawiać sport, nie wolno jej nadużywać alkoholu, czy palić papierosów. Agencja wiąże z nią swoje plany. Sama Paulina także ma plany, ale o nich napiszemy za jakiś czas.
(kóz)