Panie komendancie, po wielu latach aktywnej służby w straży pożarnej przeszedł pan na emeryturę. Jak pan przeżył dzień zakończenia służby?
Odebrałem to w sposób szczególny, bo jest to uwieńczenie prawie 35 lat służby. Jak mówiłem w swoim przemówieniu - służba moja była misją, pasją, ale i pracą, bo też trzeba było wykonać pewną pracę. Jednak teraz mogę na tę służbę spojrzeć z pewnej perspektywy czasu. Przeszedłem przez powiaty pleszewski, jarociński i średzki, a cieszę się, że zakończyłem ją w moim powiecie - średzkim, gdzie mieszkam, skąd pochodzę, gdzie się urodziłem. Miło mi, że przyszło mi zakończyć służbę i karierę w Państwowej Straży Pożarnej w moim ukochanym powiecie. Realizacja zadań służbowych była to dla mnie wyzwaniem, misją i pasją - nieważne, w jakim powiecie i w jakim miejscu, bo zadania starałem się wykonywać zawsze na tym samym poziomie - mam nadzieję, że wysokim.
Najwięcej czasu w służbie spędził pan w Jarocinie i Środzie. Była to różna specyfika, gdyż w Jarocinie dowodził pan strażakami w działaniach ratowniczych jako dowódca, a wcześniej zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo - Gaśniczej. Później w Środzie spadły na pana głowę obowiązki administracyjne oraz organizacyjne, czyli codzienne kierowanie strażakami z PSP, a także z Ochotniczej Strażacy Pożarnej. Jak pan postrzega teraz te dwa rodzaje kierowania strażą pożarną?
Będąc dowódcą jest to całkiem inne wyzwanie, bo człowiek ma jeszcze nad sobą szefa i odpowiada tylko za swoją działkę jako dowódca, czyli za Jednostkę Ratowniczo - Gaśniczą. To jest typowe działanie dowódcze. W przypadku przejścia z dniem 1 stycznia 2012 roku na stanowisko kierownicze dużo się dla mnie zmieniło. Odpowiedzialność jest całkiem inna i zadanie są zupełnie inne. Uważam, że dobrze się stało, że najpierw zostałem zastępcą komendanta. Uważam, że to prawidłowy proces, gdy strażak na dalsze kierownicze stanowiska przechodzi przez poszczególne szczeble od dowódcy plutonu poprzez zastępcę dowódcy JRG, dowódcę JRG, zastępcę komendanta, by w końcu zostać komendantem. Przechodząc przez te szczeble nabywa się doświadczenia i praktyki.
W ostatecznym rozrachunku bycie komendantem w Środzie to zarządzanie, kierowanie i dowodzenie pięćdziesięcioma osobami i jest to nieporównywalne większe wyzwanie, gdyż trzeba sprostać nie tylko zadaniom stricte z zakresu ochrony przeciwpożarowej, ale i innym zadaniom służbowym, ludzkim, a niejednokrotnie również zadaniom związanym z osobistymi problemami ludzi. Mam nadzieję, że nikogo z tych osób, które do mnie przyszły z problemami i prosiły o pomoc nie zawiodłem.
Podczas pożegnania dużo mówił pan o współpracy z samorządami. To niezwykle istotna część pracy komendanta powiatowego. Pan dziękował staroście, burmistrzowi i wójtom, ale i oni dziękowali panu, chwaląc doskonałą współpracę. Jak pan wspomina tę współpracę?
Za mojej bytności sześciu lat w Środzie miałem trzech starostów. Dziś z tej perspektywy bardzo chwalę sobie współpracę z Tomaszem Pawlickim. Bardzo dobrze współpracuje się z Marcinem Bednarzem. Żaden ze starostów nigdy nie szczędził środków finansowych czy wsparcia, pomocy merytorycznej i finansowej na działalność Państwowej Straży Pożarnej.
W ostatnim okresie mojej pracy, już za kadencji starosty Marcina Bednarza, trzeba podkreślić świetną współpracę powiatu z jednostkami Ochotniczych Straży Pożarnych. Została podniesiona i zrównana kwota ekwiwalentu za udział w akcjach ratowniczych dla jednostek OSP i to jest zasługa starosty Marcina Bednarza. Do tego dla OSP poszły spore środki finansowe i materialne, za co należą się tu słowa uznania.
Zakupy sprzętu dla straży pożarnej nie są możliwe bez wsparcia samorządów. W czasie, gdy był pan komendantem w Środzie, te zakupy były niemałe...
Jeszcze za komendanta Króla udało nam się kupić samochód operacyjny Skoda Octavia. W 2015 udało się zakupić średni samochód ratowniczo - gaśniczy marki Scania P360 z napędem 4x4 wraz z wyposażeniem o łącznej wartości ponad miliona złotych. Rok wcześniej strażacy zakupili samochód lekki rozpoznawczo - ratowniczy marki Ford Transit do przewozu osób - za 126 tys. zł. W 2016 roku udało się zakupić lekki samochód kwatermistrzowski marki Ford Transit, wyposażony w windę załadowczą o udźwigu max. 750 kg.
Do tego pozyskaliśmy sprzęt hydrauliczny i ubrania gazoszczelne. Zostało zakupione wyposażenie pomieszczenia ochrony dróg oddechowych od podstaw i całe zabezpieczenie, związane z prowadzonymi działaniami dotyczącymi ratownictwa chemicznego. Do tego to, co mnie cieszyło, choć jeszcze nie do końca zostało zrealizowane, to termomodernizacja budynku warsztatowego.
Dobrą współpracę między strażą pożarną a samorządami widać było zwłaszcza w sytuacjach ekstremalnych. Do takich zdarzeń należały sierpniowe wichury.
Tak. Myślę, że to jest ważna rola, jaką spełnia starosta w przypadku takich zdarzeń, gdzie ani przez chwilę nie czułem się sam jako komendant. Z każdej strony, o każdej porze dnia i nocy, i godzinie miałem wsparcie od starosty Marcina Bednarza. Wspólnie udaliśmy się w teren, obydwaj objeżdżaliśmy cały powiat, a starosta w każdym momencie, kiedy tylko można było, to udzielał pomocy materialnej i finansowej. Przykładem jest zakup plandek - to chyba był ewenement na całe województwo, że zostało zakupionych 220 plandek. Zasługa starosty to również cała organizacja zaplecza logistycznego, np. wyżywienia.
Jestem wdzięczny za taką współpracę i myślę, że również moi następcy w takich sytuacjach będą mieli zrozumienie u starosty, ale również we władzach samorządowych poszczególnych gmin - burmistrza Wojciecha Ziętkowskiego, który też nie szczędzi środków finansowych na zakup sprzętu i pojazdów, ale i pozostałych czterech wójtów gmin naszego powiatu.
Mogę tylko i wyłącznie szczerze im podziękować. I pogratulować, bo pewne rzeczy były trudne, ale nigdy przez ten okres czterech lat komendantury nie zostałem z kwitkiem i od żadnego z wójtów, burmistrza i starosty nie usłyszałem słowa „nie".
Komendant powiatowy PSP zarządza nie tylko świetnie wyszkoloną, ale jednak garstką strażaków zawodowych, ale i armią strażaków ochotników. Jak układała się współpraca z OSP?
W momencie, kiedy przybyłem do Środy, udało mi nawiązać świetny kontakt z tymi jednostkami, które działały już operacyjnie na terenie powiatu średzkiego. Udało mi się niektóre z nich zmobilizować. Świetnym przykładem są OSP z gminy Środa - jednostki w Mącznikach i Koszutach, które znacząco poprawiły swoją zdolność operacyjną. Na jednym ze spotkań z druhami z OSP Środa powiedziałem, że taka chlubna tradycja, czyli 150 lat istnienia, nie pozwala, żeby ta jednostka była tylko na papierze. Powiedziałem wtedy, że cieszyłbym się, gdyby w ciągu pięciu lat została operacyjnie uaktywniona. Mijają właśnie cztery lata od tej rozmowy i wszystko idzie w dobrym kierunku.
Nasza wspólna praca z druhami z OSP nie poszła na marne. Jednostki są coraz lepiej doposażone w sprzęt oraz osobowo przeszkolone. Siedem jednostek, będących w Krajowym Systemie Ratowniczo - Gaśniczym, na dzień dzisiejszy jest w stu procentach wyposażone w sprzęt specjalistyczny stopnia podstawowego. Z mojego punktu widzenia, współpraca w ramach działalności operacyjnej, technicznej i szkoleniowej jest na bardzo wysokim poziomie, a strażacy z OSP są niezastąpionym wsparciem dla PSP.
Czy ma pan już plany, co będzie pan robić na emeryturze?
Po przejściu na emeryturę dwa miesiące oddaję do dyspozycji małżonki, która po prawie 35 latach - uważam - że zasługuje, żeby mieć w końcu męża "w podziale bojowym" w domu, a pracy i wyzwań nie brakuje. Co będzie dalej, to życie przyniesie. Emerytura po tylu latach wytężonej służby to czas, żeby odpocząć, ale myślę, że nie spędzę jej w domu.

Jarosław Kuderczak
Przez ponad cztery lata - od 31 grudnia 2013 roku do 26 marca 2018 roku - był komendantem powiatowym Państwowej Straży Pożarnej w Środzie. Wcześniej, przez równo dwa lata, był zastępcą szefa średzkich strażaków, a w tym czasie przez dwa miesiące, po odejściu na emeryturę komendanta powiatowego PSP starszego brygadiera Mariana Przewoźniaka, pełnił już obowiązki komendanta powiatowego.
Ma niespełna 55 lat i jest mieszkańcem Boguszyna w gminie Nowe Miasto. Tradycje strażackie odziedziczył po ojcu, który aktywnie działał w OSP Klęka, a teraz również J. Kuderczak jest członkiem OSP. Po zdaniu matury w Marszewie w 1983 roku, za namową brata, złożył podanie o przyjęcie do szkoły dla strażaków w Poznaniu. Po zakończeniu nauki w szkole chorążych pożarnictwa w 1985 roku podjął służbę w Komendach Rejonowych Straży Pożarnej - najpierw przez dwa lata w Pleszewie, a potem w Jarocinie. Tam został dowódcą plutonu. Od 1992 roku był zastępcą dowódcy Jednostki Ratowniczo - Gaśniczej, a od 1999 roku przez 13 lat jej dowódcą. Przez 27 lat służył w podziale bojowym gasząc pożary, ratując ludzi i mienie. Również jako komendant powiatowy w Środzie często jeździł osobiście na akcje ratunkowe, by dowodzić działaniami strażaków.
Jak dwa lata temu wspominał w "Średzkiej", z przebiegu swojej służby najbardziej pamięta gaszenie wielkiego pożaru lasów koło Świerczyny w gminie Gizałki (powiat pleszewski) w 1992 roku, gdzie spłonęło ponad 700 ha lasów. J. Kuderczak był tam od początku, a gdy po dwóch nieprzerwanych dniach akcji wrócił do domu i zdołał przespać kilka godzin, to dostał rozkaz, by prowadzić do boju całą kompanię strażaków z ówczesnego województwa sieradzkiego, czyli 12 zastępów straży pożarnej.
Za swoją służbę w straży pożarnej wielokrotnie był odznaczany, w tym m.in. brązowym Krzyżem Zasługi, srebrną odznaką Zasłużony dla Ochrony Pożarowej, złotym medalem Za Zasługi Dla Pożarnictwa oraz brązowym Za Zasługi dla Służby Penitencjarnej.
Zakończył służbę w stopniu brygadiera. Dodajmy, że taki sam stopień ma obecnie komendant wojewódzki, a jego dwaj zastępcy mają o gwiazdkę mniej - mają stopień młodszego brygadiera. W komendzie wojewódzkiej tylko jeden oficer był starszy stopniem niż komendant ze Środy.
J. Kuderczak ma dwóch synów - Piotra i Tomasza. Ten drugi świetnie spisywał się jako lekkoatleta, a sam komendant w młodości był zapalonym sportowcem. Rekord życiowy J. Kuderczaka w skoku w dal wynosi 6,30 m, a syn najdalej skoczył 6,83 m.
Największą pasją J. Kuderczaka jest jednak piłka nożna. W 1982 roku J. Kuderczak wraz z Jackiem Parusem i Zygmuntem Woźniakiem byli założycielami klubu piłkarskiego Phytopharm Klęka - wtedy Herbapol Klęka. Sam Jarosław Kuderczak czynnie grał w Phytopharmie przez wiele l
at.