Między polami pod Zaniemyślem dodatniej temperaturze nagromadziła się woda, później zaczęło wszystko marznąć i zrobił się tzw. zator lodowy. W przypadku przejazdów kolejowych to zjawisko przewidywalne i po to właśnie jechał ten pociąg, aby wszystkie przejazdy udrożnić. Zator w środku pola jest zaskoczeniem dla maszynisty. Pracujący tego dnia maszynista wdrożył hamowanie nagłe, ale nie zdążył się zatrzymać i parowóz został wyrzucony na lodzie z toru i konieczna była pomoc dźwigu. Sam dźwig przyjechał w ciągu kilkudziesięciu minut od zdarzenia, jednak wykolejenie było dosyć spore i zaangażowało wiele osób co spowolniło też nieco ostatnie przygotowania do inscenizacji. Operacja wstawienia parowozu zakończyła się na tyle wcześnie, że była szansa na powrót lokomotywy na inscenizację, ale niestety w czasie powrotu okazało się, że są pewne uszkodzenia, które nie zostały wcześniej zauważone i parowóz nie kwalifikował się do prowadzenia pociągu. Do Środy musiał zjechać awaryjnie wieczorem, nie mógł zostać zatrudniony do pracy przewozowej.
Takie rzeczy na kolei się zdarzają? To było spore zaskoczenie?
Takie zdarzenia są opisane w ustawowej klasyfikacji wypadków. Jeśli mamy wykaz przyczyn wypadków i jest to określone przepisami to znaczy, że ktoś się takich zdarzeń spodziewa. Powołana komisja zaklasyfikowała wypadek według kodu B28 - oznaczającego m.in. klęski żywiołowe i zatory lodowe jako przyczynę zdarzenia. Ustawą o transporcie kolejowym jesteśmy zobowiązani w takim przypadku do powołania komisji, która musiała zgłosić zdarzenie do Urzędu Transportu Kolejowego oraz Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych. Zostały już przesłuchane osoby, które parowóz prowadziły i zostanie przygotowany raport, który musi zostać zatwierdzony przez wspomnianą PKBWK.
Jakie konsekwencje dla kolejki pociąga za sobą to zdarzenie?
Nasze straty nie są ogromne, największym problemem jest fakt, że uroczystości z udziałem kolejki miały inny wymiar. Straty finansowe nie są również ogromne. Najważniejsze jest to, że nie ma ofiar śmiertelnych oraz rannych. Wykolejenia nie są taką rzeczą, która się nie zdarza. Są one często i to nie jest sprawa dramatyczna. Pozostaje czekać na wytyczne komisji po wypadku, nie powinny to być daleko idące działania, bo nie był to na szczęście bardzo poważny wypadek. Choć w działalności naszego stowarzyszenia było to pierwsze poważniejsze wykolejenie. Warto też wspomnieć, że do zdarzenia nie doszło z powodu stanu technicznego toru, który w miejscu zdarzenia nie jest najgorszy. Jeśli pojawiają się takie głosy, że to wina stanu technicznego torowiska to oznacza to niekompetencję osoby, która takie stwierdzenia wygłasza i nieznajomość funkcjonowania kolei.