O sprawie informują od poniedziałku wszystkie najważniejsze media w Polsce. Według wielu doniesień, pracodawca miał zabrać ze swojego zakładu pracy, położonego w gminie Kleszczewo, kobietę i przez dłuższy czas wozić ją po ulicach Środy, nie do końca wiedząc co zrobić, gdyż Ukrainka pracowała u niego nielegalnie. W końcu zadzwonił pod numer 112, stojąc samochodem z chorą i jej siostrą przy rondzie Reagana. Czekał na przyjazd służb ratowniczych. Wcześniej miał kobiecie i jej siostrze nakazać, by policji powiedziały, że go nie znają....
Oto, co udało się w tej sprawie ustalić "Gazecie Średzkiej".

Wezwanie na przystanek autobusowy
Zdarzenie miało miejsce ponad miesiąc temu - w poniedziałek 8 stycznia. To właśnie wtedy, około godz. 11:30, pracodawca zadzwonił pod numer 112 i wezwał służby ratownicze. Według policji, zgłoszenie nie dotyczyło jednak udaru.
Szpitalny Oddział Ratunkowy w Środzie otrzymał zawiadomienie, że kobieta znajduje się przy przystanku autobusowym niedaleko ronda Reagana w Środzie (skrzyżowanie ulic Jażdżewskiego, Topolskiej, Strzeleckiej i Witosa). Ze zgłoszenia pracodawcy wynikało, że ma ona zaburzenia psychiczne, utrudniony jest kontakt słowny, prawdopodobnie jest pod wpływem alkoholu, mogła przyjąć znaczną ilość tabletek, mogła też być to próba samobójcza.
Kiedy karetka przyjechała na miejsce, była już tam policja, która także została powiadomiona przez centrum ratownicze. Był też tam pracodawca, którzy czekał na przyjazd służb.
Zespół ratownictwa medycznego od razu zdiagnozował, że 43-latka ma objawy udaru. W takich sytuacjach kluczowa jest szybkość reakcji. Każda minuta zwłoki może mieć katastrofalne skutki dla zdrowia i życia chorego.
Dlatego karetka natychmiast przetransportowała chorą do Szpitala Wojewódzkiego przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu. W późniejszym czasie kobietę przeniesiono do szpitala MSWiA.
Dzisiaj wiadomo, że Oksana przeszła ciężki udar. Przeżyła, ale jest częściowo sparaliżowana, nie może mówić ani wykonywać żadnych podstawowych czynności.

Śledztwo prokuratury
O sprawie przez trzy tygodnie było cicho, bo organy ścigania nie miały żadnych informacji i sygnałów, że 8 stycznia mogło dojść do działań niezgodnych z prawem.
Ale 29 stycznia konsul honorowy Ukrainy w Wielkopolsce Witold Horowski o sprawie powiadomił komisariat policji w Swarzędzu oraz Prokuraturę Rejonową w Środzie. To właśnie w tym czasie konsul dowiedział się o wydarzeniach, które miały miejsce w Krerowie i Środzie, bo pojawił się problem odpłatności za leczenie i rehabilitację Oksany. W firmie średzkiego przedsiębiorcy była ona bowiem zatrudniona nielegalnie i nie miała ubezpieczenia. O sprawie opowiedziała konsulowi siostra Oksany - Natalia, która również pracowała w tej samej firmie i która tamtego dnia miała prosić w firmie o pomoc dla chorej...
O tamtych zdarzeniach Natalia Kozanchyn mówiła później reporterowi telewizji WTK. Według jej relacji, ona i Oksana pracowały w tej samej pakowalni warzyw. Oksana poczuła się źle już w nocy. Wymiotowała. Nie poszła do pracy. Kiedy rano sytuacja stała się jeszcze poważniejsza, Natalia poszła do firmy prosząc o pomoc, ale pracownicy zakładu nie wezwali karetki do potrzebującej. Wezwali za to właściciela zakładu.
Mężczyzna zabrał obie kobiety do samochodu i pojechał do Środy. Siostra poszkodowanej relacjonowała, że przez długi czas krążył z nimi po ulicach miasta, ale nie pojechał do szpitala. Zamiast tego zatrzymał się na przystanku autobusowym. Jak opisywała siostra poszkodowanej, miał wezwać policję pod warunkiem, że kobiety powiedzą funkcjonariuszom, że go nie znają. Wtedy zadzwonił pod numer 112.
Natalia Kozanchyn w materiale WTK mówiła także, że jakiś czas po zdarzeniu pracodawca zwolnił ją, a potem nakazał opuszczenie mieszkania. Losem jej siostry wcale się nie zainteresował.
Jak powiedział "Średzkiej" prokurator rejonowy w Środzie Grzegorz Gucze, zaraz po zgłoszeniu sprawy policja zabezpieczyła monitoring w firmie. Obecnie Prokuratura Rejonowa w Środzie prowadzi śledztwo w sprawie nieudzielenia pomocy i narażenia kobiety na utratę zdrowia, za co grozi nawet do 3 lat więzienia, a także w sprawie nielegalnego zatrudniania osób na terenie zakładu pracy należącego do mieszkańca Środy.
Andrzej Borowiak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji mówi także, że policja sprawdza m.in., czy wywiezienie chorej z miejsca pobytu i przewiezienie jej w inne miejsce, oraz zwłoka w wezwaniu pomocy, mogły stanowić zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia obywatelki Ukrainy.
Sprawą zajmują się nie tylko prokuratura i policja. Poinformowano także Sąd Pracy, Powiatową Inspekcję Pracy.

Konsul ujawnia sprawę
W piątek 9 lutego, a więc miesiąc po wydarzeniach ze stycznia, Witold Horowski opowiedział o dramacie Oksany poznańskiej telewizji WTK w programie "Otwarta Antena". Dzień później umieścił na swoim profilu na Facebooku taki wpis:
"Opowiadałem wczoraj na antenie WTK o tragicznej sytuacji, w jakiej znalazła się Oksana, Ukrainka, matka dwóch nastolatków, pracująca w jednej z podpoznańskich szanowanych firm (bo ma super znanych klientów).
Oksana była nielegalnie zatrudniona (uwaga: u tego samego pracodawcy pracowała wcześniej legalnie, obiecano jej legalizację). Zachorowała nagle, dostała wylewu (nie podczas pracy, ale w mieszkaniu na terenie zakładu). Pracodawca zawiadomiony prośbą o pomoc zwlekał z reakcją, w końcu po 2 godzinach kluczenia (jak relacjonują znajomi Oksany) odwiózł ją do pobliskiego miasteczka. Myślicie, że do szpitala? Sparaliżowaną już Oksanę przeniesiono do auta, potem wywleczono z samochodu i położono na ławce przy ulicy. Potem wezwano Policję, z powodu rzekomego znalezienia osoby pijanej na ulicy.
Co teraz? Firmą i pracodawcą zajmuje się już Policja, Sąd Pracy i PIP. Oksana leży w szpitalu MSW w Poznaniu i potrzebuje pomocy. Jakiej? Póki nie rozstrzygną się kwestie proceduralne (to może potrwać) szpital potrzebuje gwarancji pokrycia kosztów 6-8-tygodniowej rehabilitacji. Dlaczego? Oksana jest obecnie nieubezpieczona, chociaż wiadomo, że z dużym prawdopodobieństwem uda się znaleźć finansowanie pobytu w szpitalu ze środków Ubezpieczycieli. Ponieważ nie jest to jednak pewne, musimy dać gwarancję, że mamy pokrycie kosztów jej dalszego pobytu w szpitalu. Potrzebna jest kwota od 15 do 19 tysięcy złotych. Jeśli uda zebrać więcej, pokryjemy też koszty psychologa klinicznego mówiącego po ukraińsku, co jej z pewnością pomoże. Jeśli uda się - w międzyczasie - zdobyć inne źródła finansowania, całość zebranej kwoty przeznaczymy na jej dalszą rehabilitację (zwykle bardzo potrzebną długo po rozległych wylewach).
Obawiam się, że jeśli nam się nie uda jej szybko pomóc, prawdopodobnie Oksana zostanie przewieziona na Ukrainę, co skomplikuje jej leczenie, rehabilitację, a także - być może - postępowanie prawne w jej sprawie".
W ostatni poniedziałek rozmawialiśmy z Witoldem Horowskim. Powiedział nam, że nie wiadomo, czy kobieta wróci do zdrowia, a jeśli tak, to w jakim stopniu. Udar był rozległy. Dziś ważne jest, aby zapewnić jej leczenie i rehabilitację w Polsce.
- Nie można wszystkich pracodawców zatrudniających obywateli Ukrainy w Polsce mierzyć tą samą marą. Przecież zdecydowana większość z nich dba o zachowanie wszystkich procedur prawnych. Są dobrymi pracodawcami. Niestety, zdarzają się patologie, w wyniku których cierpią ludzie - mówi konsul "Gazecie Średzkiej".
Jego zdaniem, problem tkwi też w tym, że chodzi o samych obywateli Ukrainy. Oni nie zawsze wszystko rozumieją, bo nie znają języka, często czują się tutaj sami. Jeśli zdarza się sytuacja kryzysowa nie wiedzą, jak sobie poradzić. Trochę tak samo jest, gdy Polacy jadą za granicę i nie znają dobrze języka kraju, w którym chcą pracować.
- Zachowanie pracodawcy, który nie zawiózł pani Oksany do szpitala, kiedy potrzebowała szybkiej pomocy to barbarzyństwo, którego nie da się wytłumaczyć - mówi.

Wystąpił o pozwolenie
43-letnia Oksana leży w poznańskim szpitalu MSWiA. Lekarze nie udzielają żadnych informacji dotyczących jej stanu. Wiemy już, że do Polski przyjechała ze siostrą w listopadzie. W zakładzie średzkiego przedsiębiorcy pracowała już wcześniej, ale nie była zatrudniana bezpośrednio przez niego, ale przez agencję zatrudnienia. Potem wyjechała na Ukrainę.
W połowie września pracodawca wystąpił do Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu o zezwolenie na pracę dla pani Oksany. Kiedy jednak przyjechała do pracy po kilku tygodniach, odpowiedzi od wojewody ciągle nie było. Tomasz Stube, rzecznik wojewody, wyjaśniał wczoraj w "Gazecie Wyborczej", że wniosek o pozwolenie na pracę wpłynął we wrześniu, a rozpatrzony został... w ostatni poniedziałek. - Samo złożenie wniosku przez pracodawcę nie uprawnia do zatrudnienia cudzoziemca - mówił rzecznik.
Sam pracodawca obecnie nie komentuje sprawy. Na razie został wezwany przez policję w charakterze świadka.
Pracodawca jest właścicielem dużej firmy, która dostarcza od lat warzywa do wielkiej sieci handlowej. Był też w ostatnim czasie jej twarzą w kampanii reklamowej. Choć sieć nie komentuje sprawy, to z jej strony zniknęły już reklamy ze średzkim przedsiębiorcą.

Pomoc dla Oksany
Teraz ważne jest zapewnienie pomocy Oksanie, gdyż szpital MSWiA chce gwarancji pokrycia kosztów leczenia i rehabilitacji kobiety. Do pomocy stara się włączyć samorząd Środy. Jak nam powiedział Bartosz Wieliński, sekretarz powiatu, zarówno samorząd powiatowy, jak i miejski sprawdzają możliwości prawne, aby pomóc chorej cudzoziemce. We wtorek, działając z upoważnienia starosty Marcina Bednarza i burmistrza Wojciecha Ziętkowskiego, B. Wieliński spotkał się z dyrektorem Wydziału Spraw Obywatelskich Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu, z rzecznikiem wojewody, a także konsulem honorowym Ukrainy w Wielkopolsce. Rozmawiał także z siostrą poszkodowanej.
Wczoraj odbyło się spotkanie wicestarosty Piotra Kasprzaka i sekretarza powiatu Bartosza Wielińskiego z konsulem generalnym Ukrainy w Warszawie. Z inicjatywy samorządu w spotkaniu wziął udział również przedsiębiorca, który zadeklarował gotowość pokrycia kosztów leczenia i rehabilitacji poszkodowanej.
Wiadomo też, że oprócz samorządu średzkiego w pomoc, zgodnie z możliwościami prawnymi, chce się także włączyć wojewoda.
Zbigniew Król