Na pewno jest to jedno z kluczowych wyzwań z okresu zimowego. Do samej akcji „Zima" przygotowujemy się już latem. W tym roku już w sierpniu były sprawdzane i uzupełniane składowiska. Ceny soli i piasku tak drastycznie rosną, że gdybyśmy tego nie zrobili wcześniej, to sama mieszanina kosztowałaby nawet 200% drożej. Zimą zajmujemy się tak naprawdę przez cały rok. Gdy są pierwsze ochłodzenia, to organizujemy wyjazd sprawdzający dla naszych pojazdów. W tym roku również taki się odbył, sprzęt wyjechał na niecałą godzinę, posypane były bardziej niebezpieczne miejsca i sprawdzaliśmy, czy nasze wyposażenie pracuje jak należy i jest przygotowane na zimę. Nawet najnowszy i najlepszy sprzęt też potrafi się popsuć. To tylko mechanika.
Nadchodzi w końcu ten dzień, w którym zaczyna padać śnieg. W samym grudniu tego doświadczyliśmy kilka razy. Jak wyglądają Państwa działania?
Przed świętami prognozowano, że będziemy mieli temperaturę ok. 6 stopni i opady deszczu. Dwa dni przed świętami wszystko się odwróciło. Był siarczysty mróz, a przed Wigilią potężny opad śniegu. Na bieżąco obserwujemy zapowiedzi meteorologiczne mając m.in. odczyty ze stacji w Słupi Wielkiej. To, co się wydarzy w pogodzie można przewidzieć tak naprawdę na 24 godziny wcześniej. Dzień przed Wigilią opady, według zapowiedzi, miały zacząć się ok. 23:00, a zaczęły się ok. 21:00. Nasi pracownicy na drogach byli już ok. 21:30.
Pracują państwo w systemie dyżurowym? Pracownicy czekają na telefon od brygadzisty? Jak to wygląda w praktyce?
Kierownicy odpowiedzialni za akcję „Zima" na bieżąco obserwują prognozy pogody i są w kontakcie z pracownikami. W naszym przypadku to stali pracownicy, którzy w akcji biorą udział od kilku, a nawet kilkunastu lat. Każdy z kierowców ma wyznaczony punkt, którym ma się zająć w pierwszej kolejności. Są to m.in. wiadukty. Mamy też kilka ulic, które podczas prac związanych z odśnieżaniem są kontrolowane przez kierowników.
W święta państwo pracowali?
Wszystkie samochody są podłączone pod systemy GPS, tam widać kiedy, gdzie i jak długo jechał dany pojazd. Tak też chociażby w Wigilię pracowaliśmy od północy do przedpołudnia, a 25 grudnia od 3:00 do 7:00. Po danych ze składowisk widać czy mieszanina na ulicach była wysypana czy też nie. Wszystko rejestrujemy.
Nadzór i kontrola jest z państwa strony, ale surowym organem kontrolnym są też mieszkańcy. Oni często nie szczędzą krytyki działań podczas akcji „Zima". Tych komentarzy jest mnóstwo, każdego roku. Jak pan reaguje na takie głosy?
Z zimą mam do czynienia od 8 lat, nadzorowałem ją 5 lat. Żaden telefon ani zarzut mnie nie zaskoczy. Jeśli chodzi o naszych ludzi, to zaufanie do nich mam, ale kontrole i tak prowadzimy. Ostatnio jeden z naszych pracowników ominął jedną z dróg w Dominowie. Dlaczego? Będziemy do tego dochodzić. W mieście zdarzają się takie miejsca, gdzie wjechać nie można. To chociażby tzw. Korbole. To osiedle domów jednorodzinnych. Auta parkują z prawej i lewej strony ulicy. Wjazd z pługiem, który ma 3-4 metry, jest niemożliwy, nie jesteśmy w stanie się przecisnąć. Pamiętajmy też, że nasi kierowcy mają do przejechania ok. 150 km dróg gminnych i 300 km dróg powiatowych. Jest co robić, aby te drogi zostały przesypane i odśnieżone.
Żeby pojąć trud tej pracy chyba trzeba usiąść za sterem takiego pojazdu...
Wiele różnych naszych działań w ciągu roku jest krytykowana przez osoby, które nie mają technicznego pojęcia i krytykują nas zza monitora komputera. Radny miejski Marek Wieland miał epizod pracy w ZGK, to do dzisiaj mówi, że przeszedł tu szkołę życia i poznał nasze spectrum działania. Wielu mieszkańców myśli, że jesteśmy od zbierania śmieci, a to tylko niewielka dziedzina, która się zajmujemy. Priorytet dla zakładu to bieżące utrzymanie miasta.