inicjatorka utworzenia w Krzykosach Domu Dziennego Pobytu
Pomysł utworzenia takiego Domu Dziennego Pobytu w Krzykosach zrodził się dzięki mojej koleżance, która kiedyś jeździła do Niemiec. Tam opiekowała się starszymi osobami. Opowiadała mi kiedyś, że opiekowała się panią, która miała 90 lat. Woziła tę panią na wózku inwalidzkim przez pół Frankfurtu dwa razy w tygodniu na spotkania takiego klubu. Tam rozmawiali sobie, czasami wypili kieliszek koniaczku. Z takich spotkań pani wracała zawsze szczęśliwa i zadowolona.
Pomyślałam, że warto wykorzystać ten pomysł i stworzyć coś w rodzaju takiego klubu. Jest on potrzebny szczególnie ludziom na wsi. Pracuję zawodowo w Ośrodku Usprawniania Leczniczego i widzę ludzi, którzy chętnie przyjeżdżają do nas na zabiegi. Mają dzięki nim możliwość wyjścia z domu. W trakcie tych zabiegów rozmawiają z innymi, później chętnie siadają na ławeczce i dalej rozmawiają i nie chce się im wychodzić. Niektórzy wprost mówią, że fajnie by było, żeby tu jeszcze była kawka i herbata, to można by sobie jeszcze porozmawiać. Taki kontakt z drugim człowiekiem jest po prostu potrzebny - szczególnie jeśli chodzi o osoby w starszym wieku.
Dom Dziennego Pobytu rozpoczyna swoją działalność. Na razie nie ma jeszcze cyklicznych spotkań - w pierwszych miesiącach chcemy, by spotkania były co 2 - 3 tygodnie. Na pierwszym spotkaniu był wykład na temat cukrzycy, w którym wzięło udział około 30 osób. Wszyscy mówili, że jak na naszą gminę to frekwencja była bardzo ładna. W najbliższych planach mamy: 26 kwietnia wycieczkę na termy solankowe do Uniejowa, 7 maja mamy spotkanie z diabetologiem doktorem Andrzejem Paciorkowskim, który będzie mówił o szerokich powikłaniach w cukrzycy. Powoli rozmachu nabierają spacery z kijkami. Część osób postanowiła spacerować w mniejszych grupach popołudniami. Inne deklarują, że będą spacerować, ale najpierw muszą kupić kijki.
Najważniejsze jest to, że ludzi wychodzą z domu tak jak moja sąsiadka, która porusza się na wózku inwalidzkim. Dzięki podjazdowi zrobionemu przez pana Matuszaka może brać udział w spotkaniach, spotykać się z ludźmi.
W planach na kolejne miesiące, a w zasadzie na jesień, mamy utworzenie małego Uniwersytetu Trzeciego Wieku - będzie się można uczyć języków obcych, będą zajęcia z jogi czy pilatesu.
Chce mi się działać, coś robić. Może dlatego, że sama chorowałam na depresję, przez rok byłam w domu na zwolnieniu lekarskim. Miałam dużo czasu, żeby pomyśleć, przyjrzeć się ludziom w szpitalu. Zastanawiałam się, jak to jest, że wokół nas są ludzie z depresją i się ich nie zauważa. A ja miałam naprawdę świetnych ludzi wokół siebie, którzy chcieli mi pomóc. Dziś wiem, że ważne jest, by patrzeć wokół siebie, zauważać potrzeby ludzi i im pomagać.
Not. pik