Debata dotycząca wiatraków odbyła się w piątek w Wielkopolskiej Wyższej Szkole Społeczno - Ekonomicznej w Środzie. Trwała ponad cztery godziny. Nikt nikogo nie przekonał do swoich racji. Zdecydowana większość publiczności była przeciwna wiatrakom jeszcze przed spotkaniem i po nim wyszła przekonana do swoich racji. Turbin wiatrowych w swojej okolicy mieć nie chcą i zapowiadają, że będą walczyć przeciwko inwestycji tak długo, jak się da.
W studium od 5 lat
Na debatę przyszło bardzo wielu ludzi, przede wszystkim mieszkańców wsi, ale także kilku radnych miejskich i innych, którzy interesują się tematem. Inicjatorami spotkania byli przedstawiciele stowarzyszeń, które protestują budowie wiatraków w gminach Środa, Dominowo i Kleszczewo. Do udziału w spotkaniu zaproszono przedstawiciela inwestora - firmy Geo Renewables.
Miał być także burmistrz Wojciech Ziętkowski, ale na spotkanie nie dojechał. Wypowiadał się za to Paweł Dopierała, przewodniczący Rady Miejskiej w Środzie.
To właśnie przewodniczący Dopierała wyjaśniał, jak sprawy z turbinami wiatrowymi mają się z punktu widzenia gminy Środa. Przypomniał, że Rada Miejska już 5 lat temu wpisała do Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Gminy Środa możliwość wybudowania na tym terenie turbin wiatrowych. Ale mieszkańcy od razu ripostowali, że nikt o tym nie wiedział i nie odbyła się na ten temat żadna dyskusja.
Paweł Dopierała nie wyjaśniał tamtej decyzji radnych, bo 5 lat temu nie był radnym. Ale właśnie tamta decyzja jest podstawą do przygotowania planów zagospodarowania przestrzennego, które wskażą, gdzie mogą stanąć turbiny wiatrowe. Gmina w tej chwili takie plany przygotowuje. Kiedy będą gotowe zostaną wyłożone do publicznej debaty.
Gdyby planów nie było, inwestor występowałby do burmistrza o wydanie warunków zabudowy. O ile jednak w przypadku planów uwagi może zgłaszać każdy, to w przypadku warunków zabudowy tylko sąsiedzi.
I właśnie dlatego, jak tłumaczy przewodniczący Dopierała, gmina zdecydowała się na dłuższą procedurę uchwalenia planów, by mieszkańcy mieli możliwość wypowiedzenia się przed ich uchwalaniem.
Podczas spotkania P. Dopierała nie potrafił wyjaśnić, czy w chwili uchwalania studium była firma, która już chciała budować turbiny wiatrowe. Wiadomo za to, że według tego dokumentu wiatraki mogą stanąć w odległości nie mniejszej niż 600 m od zabudowań.
Aby wiatraki mogły powstać, konieczna jest decyzja Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska oraz sanepidu. W przypadku gminy Dominowo decyzja jest już, ale na razie nieprawomocna. W przypadku gminy Środa trwa postępowanie w sprawie wydania decyzji środowiskowej.
Kwestia pieniędzy
Stojące wiatraki przynoszą określone profity do budżetu gminy - około 100 tys. zł podatku od nieruchomości od jednej turbiny. Gdyby w gminie Środa powstało ich 40, oznaczałoby to wpływ do budżetu w wysokości 4 mln zł.
- Na sesji Rady Miejskiej padł pomysł, aby uzyskany w ten sposób podatek trafiał bezpośrednio na inwestycje do sołectw, gdzie staną turbiny - mówił P. Dopierała. Sprawa już ma swój ciąg dalszy. Piszemy o tym w innym miejscu.
Ale Mirosława Katarzyna Kaźmierczak, niedawna kandydatka PSL w wyborach do Parlamentu Europejskiego pytała, czy jeśli gmina na obecnym etapie zablokuje inwestycję, to straci finansowo.
Zdaniem przewodniczącego Dopierały, nie byłyby to znaczące koszty, jeśli brać pod uwagę tylko procedurę uchwalania planów. Ale trzeba też brać pod uwagę, że firma, działając na podstawie Studium Uwarunkowań, poniosła już znaczne koszty przygotowując się do inwestycji. Należałoby się spodziewać, że w takiej sytuacji wystąpiłaby do gminy o odszkodowanie. A to mogłoby być bardzo wysokie.
Kwestia zdrowia
Dlaczego tak wielu mieszkańców jest przeciwnych inwestycjom budowy turbin wiatrowych? Mówił o tym m.in. Rafał Strugała ze Stowarzyszenia Sąsiedzi z Kleszczewa. Jego zdaniem, budowa turbin wiatrowych niszczy krajobraz na wsi, powoduje spadek wartości gruntów, a do tego dochodzi jeszcze aspekt środowiskowy (chociażby giną ptaki) i zdrowotny - syndrom turbiny wiatrowej.
Na temat wpływu wiatraków na zdrowie różne opinie przedstawiali naukowcy. Zdaniem prof. Rufina Makarewicza, eksperta w dziedzinie akustyki z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, który od kilku lat zajmuje się turbinami wiatrowymi, wiatraki nie są głośne, nie powodują dużego hałasu, ale to dźwięk ciągły, który może być uciążliwy. - Taki dźwięk może działać na psychikę, choć nie u wszystkich - mówił.
Zdaniem prof. Makarewicza, infradźwięki nie są już takim dużym problemem. Z infradźwiękami mamy do czynienia na co dzień, jadąc samochodem, będąc nawet nad morzem, czy w górach. Ale, jak mówił naukowiec z UAM, infradźwięki z turbin wiatrowych powyżej 600 m od zabudowań, a tak przewiduje studium, nie są szkodliwe.
Innego zdania był dr Jerzy Narkiewicz - Jodko z Instytutu Radioelektroniki Politechniki Warszawskiej, działający także w Lidze Walki z Hałasem. Powoływał się on na amerykańskie badania, które pokazują, że infradźwięki są jednak szkodliwe. Zwracał uwagę, że oczywiście są określone normy, ale dla osób które pracują 8 godzin w okolicy turbin, a nie żyjących tak przez całą dobę.
- Możemy infradźwięków nie słyszeć, ale będziemy je odczuwać - mówił dr Narkiewicz - Jodko i dodawał, że strefa bezpieczeństwa od wiatraka to 1,5 km od zabudowań. I nie chodzi tylko o infradźwięki, ale także o odrywający się od ramion urządzeń lód, czy też awarie urządzeń.
Wcześniej prof. Makarewicz zwracał jednak uwagę, że określenie odległości turbin od zabudowań na poziomie 2 - 3 kilometrów w praktyce będzie oznaczało zupełne zatrzymanie tych inwestycji w Polsce.
A właśnie takich decyzji chce Prawo i Sprawiedliwość. Obecny na spotkaniu poseł Zbigniew Dolata mówił o projekcie uchwały tej partii, która przewidywała, że turbiny wiatrowe będą mogły znajdować się tylko powyżej 3 km od zabudowań. Propozycje te zostały odrzucone podczas prac w komisjach - Trzeba czekać do wyborów. Burmistrz musi rozważyć, czy opłaca mu się być przeciw mieszkańcom, bo przecież burmistrz i Rada Gminy mogą blokować taką inwestycję - mówił poseł.
Ostrzej wypowiadał się Tadeusz Dębicki, były poseł Samoobrony, potem związany m.in. z PiS i PJN. - To wszystko wielkie oszustwo. Unia Europejska to bolszewicka mafia. Będziemy mieszkali w lasach wiatraków - wykrzykiwał te i wiele innych słów.
Inwestor tłumaczy
Podczas spotkania Tomasz Naborczyk, kierownik projektu Geo Renewables, starał się wyjaśnić, że Polska musi stawiać na odnawialne źródła energii, bo chociażby zobowiązują ją do tego unijne dyrektywy, ale też na całym świecie liczba farm wiatrowych systematycznie wzrasta.
Mówił także, że mimo zapisów we wnioskach, firma nie chce stawiać wiatraków o wysokości 210 metrów, tylko mniejsze 117-metrowe, o mocy 3 MW.
Mieszkańcy jednak zarzucali, że raport środowiskowy jest wykonywany na zlecenie inwestora, czyli staje się on sędzią we własnej sprawie i nie gwarantuje to obiektywnego osądu.
Irek Mirowski z firmy Geo Renewables mówił, że jego forma nie powoli kogokolwiek skrzywdzić. Ale uczestnicy spotkania skwitowali takie deklaracje śmiechem.
Kiedy sołtys Brodowa Janusz Stachowiak, na którego nieruchomości stoi wiatrak, mówił o swoich problemach zdrowotnych i o tym, że 20 tys. zł, które dostaje od wiatraka nie starczy mu na leczenie, I. Mirowski ripostował, że nie zna przypadku, aby ktoś zachorował przez wiatraki.
Jeszcze podczas spotkania prof. Kubiaczyk apelował do inwestora o wykonanie dokładnych badań na temat oddziaływania turbin wiatrowych. W innym przypadku, jako radny będzie przeciwny inwestycji. Radny miejski Piotr Mieloch także apelował do inwestora, aby pochylił się nad ludźmi, bo inaczej tutaj inwestycji nie przeprowadzi.
Już na sam koniec Mirosława Katarzyna Kaźmierczak wymieniała atuty Środy, związane chociażby z doskonałą lokalizacją. - Inaczej można pozyskiwać podatki. Inaczej zachęcać do zamieszkania w naszej gminie - mówiła.
Przypomnijmy, że firma Geo Renewables chce postawić około 100 turbin wiatrowych na terenie gmin Środa, Dominowo, Kleszczewo i Miłosław. Dziś w gminie Środa mogłyby stanąć wiatraki w odległości 600 m od zabudowań. Zdaniem mieszkańców, to zdecydowanie za blisko.
Zbigniew Król