W poniedziałek po północy kolejna edycja Meskaliny przeszła do historii. Grupa uczestników festiwalu ruszyła na stację PKP, by specjalnym „meskalinowym" pociągiem odjechać w kierunku Poznania, a w MaxMarinie odbyło się afterparty. Był więc czas na podsumowania i wspominki.
Tegoroczna Meskalina trwała cały tydzień. Oficjalne otwarcie festiwalu odbyło się w poniedziałek 8 sierpnia, chociaż - jak podkreślał dyrektor wydarzenia Bartosz Godziewski, Meskalinę rozpoczęła już niedzielna parada garbusów, w ramach 17. zlotu w Garbach.
Oprócz koncertów średzianie mieli okazję wziąć udział w ponad 20 rodzajach warsztatów. Jak podkreślał B. Godziewski, zajęcia te rozwijały uczestników zarówno duchowo, jak i fizycznie. Warsztatowe zajęcia odbywały się nie tylko w Środzie, ale też w Hermanowie, gdzie bawiły się dzieci z domu dziecka. - Dzieci zaczęły nam opowiadać o swoich marzeniach. I teraz nasza w tym głowa - nas animatorów - żeby pomóc im te marzenia zrealizować. Zrobimy to, pomożemy im zrealizować marzenia - deklarował ze sceny dyrektor festiwalu. Plastyczne warsztaty odbyły się też w Stadninie Koni „Fiord" w Młodzikowie i oczywiście na Starym Rynku w Środzie.
W piątek na stacji kolei wąskotorowej, a od soboty w parku można było sobie zrobić dredy albo bańki mydlane, nauczyć się ratować życie podczas kursu pierwszej pomocy, poćwiczyć jogę i potrenować podczas treningu funkcjonalnego. Największe zainteresowanie jednak wzbudzały warsztaty robienia wianków ze słoneczników. To był zdecydowanie znak tegorocznego festiwalu - uczestnicy w słonecznikowych wiankach na głowach lub z naręczami kwiatów w dłoniach.
Bardzo ciekawe wydarzenia odbyły się też w Ośrodku Kultury. W środę niezwykły spektakl „Człowiek za dużo myślący" sprowokował widzów - zgodnie z tytułem - do przemyślenia wielu spraw. Pantomima z muzyką na żywo w wykonaniu wrocławskiego teatru S-Tworzywo oraz zespołu Katedra zgromadziło sporą widownię. Podobnie tłoczno było w OK w sobotę, kiedy mnóstwo ludzi słuchało koncertu gongów i mis tybetańskich.
W czwartek w barze Texas zagrał zespół MY. Sporo działo się też w MaxMarinie nad jeziorem. Przy widowni chłonącej muzykę na leżakach i kocach wewnątrz baru (koncert przeniesiono tu z ogródka ze względu na pogodę) zagrali tu m.in. ambientowy Pidgyn, a elektrogranie kontynuowali Dawid Raq Rakowski, Michał Gutkowski. W piątek bluesowo zagrał J.J. Band, a potem nocne jam session do białego rana.
W piątek festiwalowe granie zabrzmiało na terenie stacji kolei wąskotorowej. Otoczenie stworzyło niepowtarzalny klimat, a dodatkową atmosferę stworzyły koncerty konkursowe, których można było posłuchać siedząc na paletach czy w wagonach kolejki. Bana ruszyła zresztą w podróż do Słupi, a uczestnicy podróży wzięli udział w warsztatach „Jak Cię widzą, tak Cię piszą", które odbyły się w trakcie jazdy. W tym samym czasie obok parowozowni z happeningiem wystąpił Teatr NP, który rozbawił towarzystwo do łez.
Zwycięzcą piątkowego przeglądu Meskaliny okazała się poznańska, psychodeliczna kapela Fickle Vibe, która wystąpiła w sobotę na scenie głównej w Łazienkach, a wieczór na torach zakończył dobry blues za sprawą Gruff!
To wszystko dopiero zapowiadało koncerty główne, które odbyły się w sobotę i w niedzielę w parku Łazienki.
Koncert gwiazd festiwalu otworzył rockowy Clock Machine, czyli goście z Małopolski. Krakowiacy przywieźli ze sobą materiał z najnowszej płyty „Love", którą zarazili średzką publiczność. Wokalistę Igora Walaszka i Kubę Tracza można było też posłuchać na koniec festiwalu - w niedzielę tuż przed północą zaprezentowali swój najnowszy projekt Bass Astral x Igo. Elektroniczne granie z niezwykłym wokalem całkowicie oczarowało, nieliczną już niestety, publiczność. W tej swoistej muzycznej klamrze znalazł się znakomity sobotni koncert Shy Albatros z Natalią Przybysz, która jest już stałym gościem festiwalu Meskalina. Tym razem zaprezentowała się projekcie „Women Blue" - i taki właśnie - w smutnym kolorze blue - był ten koncert. Jak podkreśliła sama wokalistka, temat to poważny, mówiący o kobietach w ciężkich sytuacjach życiowych. Korzenna muzyka, rodem z Afryki, Irlandii i Stanów, wyśpiewana magnetycznym głosem, zrobiła wrażenie na publiczności.
W zupełnie inny klimat wprowadził słuchaczy pełen energii i twórczej radości zespół Łąki Łan, a na murawie padł rekord frekwencyjny tegorocznej Meskaliny. Publiczność bawiła się znakomicie, tańcząc w rytm przebojów zespołu, a funkowi przebierańcy pokazali na scenie „co to jest za stan, kiedy pała łan".
Publiczność niedzielną powitał zespół Nadmiar, który występował już w Środzie po raz kolejny. Później zagrała bardzo ciekawa kapela, która do Środy przyjechała aż z Francji. You Said Strange zagrał kawał dobrego rocka, zaprawionego odpowiednią domieszką psychodelii.
Mieszankę progresywnego rocka, polskiego big bitu i rocka psychodelicznego zagrał też zespół Katedra, który zaprezentował materiał z najnowszej, wydanej niecały rok temu płyty „Zapraszamy na łąki". Tytułowy utwór został zresztą hymnem tegorocznej Meskaliny.
Paradę gwiazd festiwalu zakończył koncert Kapeli ze Wsi Warszawa, która po koncertach na całym świecie zawitała wreszcie do Środy. Połączenie dźwięku skrzypiec, cymbałów, kontrabasu, perkusjonaliów i trąbki z mocnym wokalem daje niesamowity efekt muzyczny, tak samo jak muzyka korzeni w połączeniu z jazzem czy muzyką rozrywkową.
Warto dodać, że w tym roku zgarnęła Fryderyka za album „Święto słońca". Tym sposobem pierwsza plenerowa Meskalina zamknęła się w ciekawej symbolice - pałających, zielonych łąk (między parkowymi alejkami), na których żółciły się kwiaty słonecznika. Muzyczne „święto słonecznika" już za nami. Czekamy na następne.
Hanna Sowa