- Moje serce jest teraz rozdarte między graniem, a pisaniem - podkreślał aktor, gawędziarz i autor książek Jan Nowicki podczas wtorkowego spotkania w średzkiej bibliotece. Gość swoją niezwykle ciekawą opowieść zaczął od wspomnienia lat dzieciństwa, które spędził w małym miasteczku na Kujawach, o nazwie Kowal - w miejscowości, w której wiele setek lat przed nim podobno urodził się król Kazimierz Wielki. - I teraz na „witaczu" stojącym na wjeździe serdecznie wita gości król Kazimierz, a Jan Nowicki żegna - mówił ze śmiechem aktor.
Jak podkreślał, w dzieciństwie i młodości wcale nie marzył o aktorstwie. - Po prostu mi się powiodło - stwierdził. Splot przypadków sprawił, że w bardzo dobrym czasie znalazł się w Krakowie, gdzie miał okazję poznać legendarnych artystów. Debiutował w Teatrze Starym jako Kacper w „Weselu" w reżyserii Andrzeja Wajdy. Teatr Stary stał się dla niego drugim domem na ponad 30 lat. Zagrał tu swoje największe role, które przeszły do historii polskiego teatru. Jak sam wspominał, „Biesy" czy „Noc listopadowa" nie schodziły z afisza przez kilkanaście lat. Związany z Piwnicą pod Baranami Nowicki zaprzyjaźnił się z Piotrem Skrzyneckim, którego śmierć - jak podkreślał aktor - była dla niego wielkim ciosem. By ukoić ból Nowicki postanowił pisać listy do przyjaciela, przebywającego gdzieś w zaświatach. Listy te publikowane były w jednym z krakowskich tygodników.
Po wielu latach aktor, mimo swojej miłości do Krakowa, postanowił wrócić w swoje rodzinne strony, do miasteczka Kowal. - Najważniejszym miejscem dla człowieka jest miejsce jego urodzenia i śmierci - dzielił się swoimi refleksjami artysta.
Aktor nie krył też, że teraz najważniejsze staje się dla niego pisanie, a literaturę uważa za najpiękniejszą ze sztuk. - Gdybym mógł jeszcze raz wybrać, co będę robił w życiu, wybrałbym pisanie - wyznał aktor.
H. Sowa