Zbigniew Król - Jak długo trwała praca nad drugim tomem "Dziejów Powiatu Średzkiego" i z jakimi trudnościami pan się spotykał w jej trakcie?
Andrzej Gogulski - Kiedy kończyłem pierwszą część, która trafiła do czytelników w drugiej połowie 2018 roku, wiedziałem już, że opowiedzenie dalszej historii o tym, co działo się na ziemi średzkiej jest konieczne. Przecież, tak naprawdę, to historia naszego powiatu dopiero się zaczynała. Było więc o czym pisać, czekała mnie prawdziwa przeprawa przez dzieje ziemi średzkiej, wtedy jeszcze tego nie wiedziałem...
Był taki moment, że zacząłem się zastanawiać, czy jestem tą właściwą osobą, która powinna się tym zajmować. Myślę tu o merytorycznym przygotowaniu, nie jestem z wykształcenia historykiem. Miałem zgromadzone ledwo szczątkowe materiały, a przed sobą perspektywę opisania historii, która się wydarzyła w ciągu 150 lat, czyli od II rozbioru Polski do wybuchu II wojny światowej.
Ale skoro się powiedziało A, trzeba dojść do końca alfabetu... Wziąłem się więc do pracy. Zaczęło się gromadzenie materiałów, częste wyjazdy do archiwów i kwerendy. Muszę wspomnieć, że lata 2019 i 2020 z różnych względów nie były dla mnie przyjazne, pojawiło się wiele trudnych osobistych spraw, ale mimo to, na początku 2020 r. książka zaczynała nabierać kształtów.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że publikacja „za chwilę" trafi na maszyny drukarskie. Niestety, czuję wielki niedosyt, nie mogłem bowiem skorzystać z wielu dokumentów, które miałem zaplanowane i wręcz przygotowane do przejrzenia. Pandemia, z którą wciąż walczymy, zmieniła funkcjonowanie archiwum w Poznaniu, nie zdążyłem zrobić pełnej kwerendy dokumentów, a książkę trzeba było powoli kończyć.

Czy podczas pracy zdarzały się niespodzianki, odkrycia, które autorowi dały wiele satysfakcji? Czy udało się panu zobaczyć jakieś ciekawe dokumenty, fotografie?
Jak wcześniej wspomniałem, kiedy rozpoczynałem pracę nad książką, moja wiedza o historii powiatu średzkiego była niewielka, w zasadzie wszystko, co było przede mną, co „wydzierałem" z różnych źródeł było dla mnie nowością, każdy dokument, który brałem w archiwum do ręki czy w bibliotece budził ogromne zainteresowanie... Przyznam, że moim ulubionym okresem historycznym są lata międzywojenne.
Pyta pan o ciekawe dokumenty czy fotografie. Z wielką ciekawością poszukiwałem informacji, które dotyczyły najcięższego dla Wielkopolan okresu, a mianowicie czasu pruskiego zaboru, a skoro głównym tematem była historia powiatu, zastanawiałem się kim byli pruscy urzędnicy zwani landratami, czyli poprzednicy starostów w niepodległej później Polsce. Udało się opisać biogramy kilkunastu pruskich landratów, a później wspaniałych pracowitych średzkich starostów.
A skoro czas zaborów, to walka o byt narodowy, walka o przetrwanie narodu polskiego, a więc powstania, czas pracy organicznej i znowu wojna. Dziesiątki lat niezwykłych zmagań z germanizacją, gdzie pojawia się cała plejada fantastycznych średzian, niezwykłych patriotów, walecznych i pracowitych. To autentyczna satysfakcja, kiedy można wziąć do ręki korespondencję, którą otrzymał gen. Dąbrowski od średzkiego prefekta w czasach napoleońskich, krótko po jego wprowadzeniu się do pałacu w Winnej Górze, albo pisma opieczętowane i podpisane przez pruskiego landrata...
Z wielkim niedowierzaniem patrzyłem na fotografie wykonane w 1934 lub 1935 roku, pokazujące niezwykle pięknie urządzone miejsca w Środzie w latach międzywojennych. Dzisiaj nic prawie po tym nie zostało, ale zdjęcia i dokumenty znajdą się w książce na pewno.

Które z postaci, z okresu omawianego w drugim tomie, miały największe znaczenia dla historii naszego miasta? Może są też takie, których współcześni średzianie ciągle jeszcze nie upamiętnili?
Zebrany materiał pozwolił przedstawić czytelnikom biografię pięciu średzkich starostów z okresu międzywojennego. To nie był łatwy czas ani dla społeczeństwa, ani dla samorządowców, czas wielkiej biedy, a z drugiej strony nieustająca wewnętrzna walka polityczna. Ówcześni starostowie, burmistrzowie, wójtowie stali przed ogromnymi wyzwaniami, pracowali zupełnie w innych uwarunkowaniach politycznych i pod ogromną presją wydarzeń, to zupełnie inny czas, inne postrzeganie interesu społecznego i spraw państwowych
Ale ludzie doświadczeni pruską niewolą, powstaniami i wojną postrzegali wiele spraw inaczej - i samych siebie także. Mogę spokojnie powiedzieć, że mam wielką satysfakcję, że powiatem średzkim kierowali wówczas wspaniali ludzie. Średzianie powinni być dumni ze swojej historii i tych, którzy ją tworzyli.
Mimo wszelkich trudności, to dwudziestolecie wojenne ukształtowało ostatecznie stolice powiatu i cały jego obszar, tak pod względem gospodarczym, infrastruktury, ale i pod względem społecznym. Wydaje mi się, że silne ramiona nie wystarczą, aby przetrwać trudny czas i odnieść zwycięstwo w bitwach. Te ramiona muszą mieć wsparcie wewnętrzne, siłę ducha.
W czasie zaborów ludzie stawali do walki fizycznej mocni tą właśnie wewnętrzną siłą, która utrzymywała się w Wielkopolanach przez ponad 120 lat. Kiedy przyszedł czas ciężkiej pracy dla dobra odrodzonej ojczyzny, potrafili znosić trudy i niedostatki, a nawet walczyć. Tak więc, sukcesy okresu międzywojennego mają swoje korzenie w tym harcie ducha, który niósł Polaków w czasach zaborów. Oczywiście, to moja opinia, każdy ma prawo do swojej. Ktoś może powiedzieć: facet naczytał się czegoś i opowiada bzdury - no cóż, każdy ma prawo także do takiej oceny.

W okresie międzywojennym mieszkańcy wykazywali się bardzo dużą aktywnością.
Według raportu urzędu starosty, w 1939 r. na terenie powiatu średzkiego działało ponad 350 różnych organizacji, do których należało ponad 14 tys. osób. To bardzo wymowne, jeżeli chodzi o aktywność mieszkańców. Mimo biedy ludziom się chciało. Swoją drogą ciekawe, jaka jest sytuacja dzisiaj.
W książce poświęciłem sporo miejsca wszystkim działaniom orężnym, czyli powstaniom i I wojnie światowej. Tam wykuwała się nasza niepodległość. Jedną kwestię muszę tutaj poruszyć w sposób szczególny, a mianowicie dwa słowa o udziale średzian w I wojnie światowej. To bardzo tragiczny okres dla tysięcy średzkich rodzin. Nie było w powiecie najmniejszej miejscowości, gdzie jakaś rodzina nie straciłaby bliskiej osoby na froncie pierwszej wojny światowej, a jednak nie ma konkretnego miejsca na terenie powiatu, które byłoby upamiętnieniem średzian poległych na froncie tej strasznej wojny, a zginęło ponad 3 tys. mieszkańców powiatu.
Jak pan z pewnością zauważył, odnosząc się do historii nie wymieniłem w naszej rozmowie żadnej konkretnej osoby, żadnego nazwiska, które wciąż czeka na upamiętnienie, bo jest tego godne, a o które pan pytał. Uważam, że każdy żył i starał się wedle swoich możliwości. Nie należy wartościować ludzi, przyrównywać, każdy żyje inaczej, a ja nie czuję się powołany, aby takie oceny stawiać.
Dzisiaj jestem wdzięczny starostom naszego powiatu, że obdarzyli mnie zaufaniem i powierzyli prace nad opisaniem naszej historii. Dziękuję wielu osobom, którzy wsparli mnie życzliwością i udostępnili wiele ciekawych materiałów. Dzięki nim książka o dziejach powiatu i ziemi średzkiej jest bogatsza i ciekawsza.

Czy będzie trzeci tom? Jeśli tak, to jak widzi pan pracę nad dziejami nam najbliższymi?
Tak, będzie trzecia i ostatnia część średzkiej trylogii. Jaki dokładnie okres obejmie nie mogę jednoznacznie dzisiaj powiedzieć, ta decyzja należy do wydawcy, czyli władz powiatu. Z pewnością historia rozpocznie się od września 1939 roku, a epilog sięgnie roku 1999, czyli odrodzenia się powiatów po 24 latach... Czy będą opisane czasy współczesne? Nie wiem.