Zbigniew Król - Na każde zawody w kraju jeździsz w roli faworytki, ale tym razem z mistrzostw Polski wróciłaś z jednym medalem, choć startowałaś na trzech dystansach. Jak wyglądały mistrzostwa w Ostrowcu Świętokrzyskim?
Liwia Chmiel - Przed mistrzostwami czułam siłę i byłam przekonana, że będzie dobrze. Pierwszym moim dystansem na mistrzostwach Polski było 50 m stylem klasycznym, czyli sprint. Już podczas eliminacji czułam, że coś jest nie tak. Finał to potwierdził, bo zajęłam dopiero 8 miejsce. Mimo wszystko byłam przekonana, że na 100 i 200 m będzie zdecydowanie lepiej. Jestem coraz mniej sprinterką i krótki dystans mniej mi odpowiada.

Na 100 i 200 m broniłaś złotych medali wywalczonych w ubiegłym roku na mistrzostwach Polski 15-latków...
Tak. Na 200 m w eliminacjach płynęłam na luzie, bardzo dobrze mi się płynęło. W finale też miało być dobrze, ale chyba obrałam złą technikę, bo za bardzo do przodu wypuściłam główną rywalkę i nie udało mi się jej dogonić. Zabrakło 0,7 sek. Przegrałam z dziewczyną, z którą rywalizuję już od jakiegoś czasu. Czasami wygrywam ja, czasami ona. czułam jednak niedosyt, bo złoto było blisko. No, ale przecież srebrny medal, to przecież także wielkie osiągnięcie.

Co się stało w eliminacjach na 100 metrów klasykiem?
Świetnie mi się płynęło. Czułam się bardzo mocna, uzyskałam najlepszy czas eliminacji. Nie wiedziała, że dostałam dyskwalifikację. Jeden z sędziów uznał, że wykonałam w pewnym momencie ruch jak do delfina. Próbowaliśmy z trenerem i ojcem interweniować, ale okazało się, że film nakręcony przez tatę nie jest żadnym dowodem i trzeba było wnieść protest po zapłaceniu 500 zł. Odpuściliśmy, bo szans na wykazanie błędu sędziego wielkich nie było.
Szczerze powiem, że nie wiem, czy popełniłam błąd. Jestem oczywiście przekonana, że wszystko było dobrze. Pływam żabką na takim poziomie już od kilku lat, można powiedzieć, że znam się na tym. Ale rok temu, także w Ostrowcu Świętokrzyskim, na Zimowych Mistrzostwach Polski, także dostałam dyskwalifikację na 100 metrów. To taka szczególna arena...

Taka sytuacja podcięła skrzydła?
Na pewno było mi bardzo przykro. Pływanie do ciężki, codzienny trening. W ostatnim miesiącu przed mistrzostwami trenowałam trzy razy dziennie. Najpierw o godz. 6:00 rano ćwiczenia ogólnorozwojowe, potem po śniadaniu wyjazd na Termy Maltańskie i 2 godz. 15 minut pływania na 50-metrowym basenie i wreszcie popołudniu, o 18:00 - 19:00 w środzie na pływalni 2,5 godziny pływania. A potem jedziesz na mistrzostwa, swoją najważniejszą imprezę w sezonie i dostajesz dyskwalifikację za ruch, którego mogło nie być.
Ale pozbierałam się i nie odpuszczam. Walczę dalej.

Teraz przerwa w pływaniu?
Tak, przez miesiąc nie będzie basenu. Zamierzam troszkę poleniuchować. Ale lubię sport, więc pewnie za chwilę znów coś będę robić, może pochodzę na siłownię, może coś innego. Od września zaczynam liceum w Zespole Szkół Akademickich, więc będzie trzeba pogodzić naukę ze sportem. W planach mam grudniowe starty w Zimowych Mistrzostwach Polski 16-latków i seniorów. Chcę też ścigać się z seniorami na innych zawodach, by uzyskać minima, które pozwoliłyby mi na starty w mityngach, może także za granicą.

Środa to dobre miejsce do trenowania pływania?
Jest tutaj basen, dobry trener i grono przyjaciół, z którymi trenuję od lat. Pewnie będzie się to zmieniać, bo jeden z naszej paczki zaczyna naukę w Poznaniu i w Środzie będzie mniej trenować. W Środzie dobrze mi się trenuje, ale muszę też jeździć do Poznania na duży basen. Może w przyszłości, po liceum, przyjdzie czas na większe miasto. Zobaczymy.