- W nocy z 9 na 10 lipca w Tadżykistanie było trzęsienie ziemi. U nas oberwał się olbrzymi serak i zeszła gigantyczna lawina w kierunku obozu C1, na szczęście do nas nie dotarła, ale droga do C2 jest w większości zasypana przez śnieg. Wszystkie oporęczowania i drabinki są pozrywane. Wczoraj i dzisiaj proterzy oraz przewodnicy agencyjni próbowali przywrócić możliwość przejścia do C2. My wejście do C2 planujemy z wtorku na środę o godz. 2:00 w nocy. Mamy tylko nadzieję, że namioty w C2 i C3 jakoś przetrwały - informował w ostatni weekend Damian Kamiński.
Wcześniej jego trzysobowa grupa wykonała zakładany plan. Rozbili namioty w C2 na 5.600 m i na C3 - 6.100 m, byli też na wysokości 6.400 m. Nikt do tej pory nie był na szczycie. 7 lipca dotarli do C2 drogą o bardzo dużym nachyleniu, usianą szczelinami i prowadzącą przez olbrzymie seraki. Nieśli plecaki o wadze około 30 kg.
- Po dotarciu zrobiliśmy sobie posiłki rozbiliśmy namiot i poszliśmy od razu spać. W nocy spadło około metra śniegu. Na drugi dzień, 8 lipca, po odkopaniu namiotu poszliśmy z depozytem i małym namiotem do C3 na 6.100 m i tam rozłożyliśmy mały namiot. Tam też dowiedzieliśmy się, że nikt jeszcze nie próbował atakować szczytu, ponieważ jest zbyt dużo śniegu, a droga nie jest oznakowana ani oporęczowana. Droga na szczyt biegnie bardzo wąską granią, na której znajduje się dużo nawisów śnieżnych i idąc po nich bardzo łatwo jest zerwać taki nawis i spaść kilka kilometrów w dół - informował Damian Kamiński.
Na niedzielę prognozowane było załamanie pogody, które miało trwać do środy. Damian Kamiński ze swoją grupą zeszli do C1 i dalej do Bazy (BC) na 3.600 m. Tam zamierzali przeczekać załamanie pogody.
- Właściwie wszystko mamy gotowe do próby ataku, więc jak tylko pogoda się poprawi idziemy ponownie w górę - informował w sobotę.
W ubiegłym tygodniu doszło do tragedii. Jeszcze w bazie na 3.600 m średzianie poznali zorganizowaną grupę Rosjan z parą Polaków z Wrocławia. Razem aklimatyzowali się także w wyższych partiach góry, konsultowali trasę.
Kiedy Damian Kamiński miał dzień odpoczynku, oni poszli na Pik Juchym - 5.100 m. Polak z Wrocławia nie przeżył. Zmarł na szczycie. Prawdopodobnie dostał ataku serca po podaniu zastrzyku na rozszerzenie żył. Takie zastrzyki podaje się w skrajnych przypadkach choroby wysokościowej. Ale natychmiast powinno się sprowadzić pacjenta jak najniżej, a on prawdopodobnie lepiej się poczuł i poszedł dalej. Ze zmarłym była jego dziewczyna. Razem z przyjacielem przetransportowali ciało do bazy...
Pik Lenina - 7.134 m - to drugie najwyższe wzniesienie w Pamirze, w Azji. Znajduje się na granicy Tadżykistanu i Kirgistanu.
(k)