Ostatni raz tak silne emocje związane z wynagrodzeniami w samorządzie pojawiły się przed paroma laty, przy okazji ujawnienia niebotycznych wynagrodzeń dodatkowych dla prezesów średzkich spółek samorządowych. Okazało się wówczas, że ich umowy są skonstruowane w taki sposób, że choć co miesiąc otrzymywali godziwe pensje, to w dodatku mogli liczyć na ogromny dodatek, rodzaj premii, po skwitowaniu roku i osiągnięciu przez spółkę celów. Prezes mógł dostać nawet 100 tys. zł...
Teraz znów rozmawiamy o wynagrodzeniach, tym razem starosty, członków Zarządu Powiatu, burmistrza, wójtów, ale także o dietach radnych. Decyzje, która zapadły na sesji Rady Powiatu zostały odebrane jednoznacznie źle. Nie jestem pewny, czy powiatowi samorządowcy zdają sobie z tego sprawę i są gotowi to poprawić.
Na drugim biegunie tej sytuacji pojawia się burmistrz i radni miejscy, którzy pokazali, że podwyżki, jakich możliwość uchwalenia dał im ustawodawca, nie muszą być wnioskowane w maksymalnej postaci. Mało tego, sami sobie podwyżek nie przyznali. Można mieć różne zdania o samorządzie miejskim i skuteczności działań burmistrza Mielocha, ale gest jaki wykonała ta grupa lokalnych polityków i miejski włodarz zasługuje na szacunek.
Warto przy okazji pamiętać, że starostwie, burmistrzowie, czy wójtowie nie pracują w próżni. W samych urzędach, którymi kierują mają bezpośrednio pod sobą po kilkadziesiąt osób. A przecież dochodzą do tego pracownicy w innych instytucjach samorządowych. Czy oni także otrzymają podwyżki, a jeśli tak, to w jakim procencie?
I pamiętajmy, że przepisy o wynagrodzeniach i dietach ustalił obecny rząd PiS.  

Zbigniew Król
zbigniew.krol@gazetasredzka.pl