18 stycznia uczniowie klas 1-3 z radością wrócili do szkół. Jak się okazało - zaledwie na 2 miesiące, bo od 22 marca młodsi uczniowie znów uczą się zdalnie. Początkowo zamknięcie miało trwać do 9 kwietnia. Kiedy piszę ten artykuł, zdalne nauczanie zostaje przedłużone do 18 kwietnia.

- Zdecydowanie młodsze dzieci wolą chodzić do szkoły. W ostatni dzień przed marcowym zamknięciem jeden z uczniów płakał przy pożegnaniu. Rodzice też widzą, jak dzieciom w domu jest ciężko. Dlatego staramy się jak najwięcej zrobić z nimi podczas łączenia, żeby miały najmniej materiału do uzupełnienia samodzielnie. Ale dzieci co dzień pytają - kiedy wracamy do szkoły? - mówi Lena Maćkowiak, wychowawczyni drugiej klasy w Szkole Podstawowej nr 3 w Środzie. Jak dodaje, młodszym uczniom szczególnie brakuje kontaktów społecznych. Gorzej też w tej grupie z samodyscypliną, bowiem dzieci w tym wieku potrzebują nadzoru dorosłych. A rodzice nie mają czasu, bo pracują. Kolejną trudnością jest aktywność młodszych dzieci, które często trudno okiełznać przed komputerem. - Przecież takie dzieci ciągle chcą się czymś z nami podzielić. Dlatego często na początku lekcji jest trochę chaosu. Ale i tak jest lepiej niż na samym początku, w listopadzie, bo teraz dzieci jednak potrafią się opanować, są dojrzalsze - dodaje nauczycielka.

Podobnymi refleksjami dzieli się Dagmara Godziewska, wychowawczyni drugiej klasy w Szkole Podstawowej nr 2. - Dzieci, szczególnie w tym wieku, uwielbiają kontakt ze sobą. Zostawiam więc im te przerwy na Teamsie, żeby mogli o wszystkim sobie porozmawiać. Tak, żeby było jak w realu, żeby mieli poczucie normalności, żeby pobyli ze sobą. Jak w szkole. Ale to i tak namiastka - wyznaje nauczycielka. Jak dodaje, nauka u młodszych dzieci polega przede wszystkim na oglądaniu z bliska, dotykaniu, manipulowaniu. Tego przed komputerem nie da się zrobić. Nauczyciele starają się pokazywać dzieciom strony interaktywne, filmiki edukacyjne. Jak podkreśla, niezwykle rzadko zdarza się, że dziecko „ginie w sieci", tzn. nie łączy się z nauczycielem. - Nawet, jeśli takie sytuacje mają miejsce, naszą rolą jako nauczyciela jest znalezienie takiego dziecka i umożliwienie, żeby korzystało z zajęć - podkreśla. Jak dodaje, wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że jakość nauczania w tym przypadku jednak spada. - W przypadku nauczania zdalnego jest to bardziej forma wykładowa, która sprawdza się u starszych dzieci, ale na pewno nie u młodszych. Dlatego lekcje są nieco krótsze, bo zdolność percepcji jest u tych dzieci mniejsza. Czekamy więc na powrót do szkoły. A najbardziej do szkoły chcą rodzice. Piszą do mnie - pani Dagmaro, kiedy? Ile jeszcze? Kiedy powrót? Ale to przecież nie do mnie pytanie - dodaje nauczycielka.

Musimy być silni dla nich

O wyższości nauczania stacjonarnego nad zdalnym mówią też rodzice dzieci z klas 1-3. - Widać, że dzieci o wiele gorzej przyswajają materiał, a i nauczycielom trudniej jest pewne rzeczy wytłumaczyć podczas nauczania na odległość. Starsze dziecko przysiądzie, doczyta. W przypadku dzieci z klas 1-3, jeśli nauczyciel im tej wiedzy nie przekaże, nie pokaże, oni tego nie zapamiętają. Wiadomo, że nauczyciele w klasie mają specjalne narzędzia, że w kontakcie bezpośrednim działają na zmysł słuchu, wzroku, również na dotyk, nawet na zmysł węchu dziecka. W przypadku zdalnego nauczania to niemożliwe - mówi pani Maria, mama drugoklasistki. Zwraca też uwagę na stres, związany z problemami technicznymi, które czasem się zdarzają. Dzieci bardzo to przeżywają.

Podobnie sytuację widzi pani Marta, mama Zosi z drugiej klasy. - Ja wolę, kiedy córka chodzi do szkoły. Ma kontakt bezpośredni z nauczycielką, spotka się z koleżankami i kolegami. To zawsze lepsze od siedzenia przed komputerem. I mam wrażenie, że wtedy tę wiedzę lepiej przyswaja - mówi. Dodaje jednak, że kiedy obserwuje lekcje córki, przyznaje, że nie wygląda to najgorzej, chociaż widać, że dużo czasu nauczyciele tracą na uspokajanie dzieci. Na tłumaczenie, by nie pisali bez sensu na czacie. Ale - stwierdza - nie ma jak w szkole. - Córka bardzo chciałaby wrócić. Te dzieci chcą mieć ze sobą kontakt. Wiem, że wiele dzieci po ogłoszeniu obostrzeń płakało, ale widziałam też chłopca, który po lekcjach wychodził ze szkoły z głośnym okrzykiem „hurra!".

Na zbyt wiele czasu spędzanego przed komputerem z powodu nauczania zdalnego narzeka też pani Olga, mama Karola z drugiej klasy. - Widzę, że synkowi brak relacji i z nauczycielem i z kolegami. Bo relacja przez komputer to nie jest to samo. Wiem też, że dzieci koleżanek narzekają na zbyt dużą ilość zadawanych prac plastycznych. Łączyć się z panią jeszcze lubią, ale zadań już nie chce im się robić. Są tym już znużone - mówi pani Olga.

O znużeniu młodszych dzieci nauczaniem zdalnym mówi też Monika Spławska, wychowawczyni pierwszej klasy w średzkiej „Dwójce". - Odczuwam narastającą frustrację wśród dzieci. Wśród tych najmłodszych większość klasy łaknie kontaktu. Czasem więc umawiam się z dziećmi na łączach po godzinach, żeby choć trochę tej więzi zbudować. To jest bardzo ważne na pierwszym etapie edukacji - podkreśla pedagog. Dodaje, że kiedy jej klasa dowiedziała się, że wraca na zdalne nauczanie, zareagowała płaczem. Duża grupa rodziców przyznaje również, że dzieci odczuwają niechęć przed łączeniem się. Czasem na przeszkodzie stoją problemy techniczne. Ale głównym powodem jest fakt, że kontakt „na łączach" nie daje im takiej satysfakcji, jak bycie ze sobą w klasie. - Czasem włączam się przed lekcjami i trochę podsłuchuję. Początkowo chwalili się, co mają w domu. Ale szybko się tym znudzili i tematy przeszły na hobby. Zdalne nauczanie dało im możliwość dzielenia się pasjami. Bo można tu pokazać swoje zwierzątko, wyhodowane przez siebie kwiatki, albo namalowany obrazek. Daje to jakieś „furtki", ale nie zastąpi nauczania w szkole - przyznaje.

W reakcji na przedłużenie obostrzeń pani Monika wyznaje - Każdy z nas, nauczycieli, chyba powie - jaka szkoda. Widzimy, jakie spustoszenia to zdalne nauczanie powoduje. To nie znaczy, że nauczyciele się nie starają, ale że koncentracja dzieci jest mniejsza. I nic się z tym nie zrobi. Wszystkie te grupy - dzieci, rodzice, nauczyciele - chcą, żeby chociaż dzieci z klas 1-3 wróciły do szkoły. Nic nie zrobimy, musimy to przetrwać i być mocni też dla nich.

Hanna Sowa