- Nie komentuję tej sytuacji. To wewnętrzna sprawa firmy - mówi prezes Sebastian Korcz.
Zamiana kierowników
Pod biurowiec PPS Społem przy ul. Daszyńskiego przyszło w poniedziałek 14 pracowników, wyposażonych w transparenty. „Panie Prezesie. Gdzie dialog i wcześniejsze obietnice?", „Starych drzew się nie przesadza", „Spółdzielnia Społem to nie sieć" - brzmiały napisy na transparentach.
Oburzenie pracowników wywołała decyzja z piątku. Na jej mocy już od poniedziałku nastąpiła zamiana kierowników Samów z Osiedla Jagiellońskiego i z ul. Wałowej. Stało się tak, mimo że jeszcze rok wcześniej prezes zagwarantował pracownikom, że takich zmian nie będzie. Pracownicy domagali się sami takich gwarancji, bo już wtedy przymierzano się do zmian.
Protest pod biurowcem zorganizował Związek Zawodowy Pracowników PSS Społem w Środzie. - Kierownicy pracowali w tych sklepach po 20, a nawet i 30 lat. Tworzyli tam grupy pracownicze, które bardzo dobrze funkcjonowały. I nagle te grupy się rozwala i nie informuje o przyczynach takiego posunięcia. Pracownicy czują się sfrustrowani, gdyż odbiera się im kierowników, którzy dobrze prowadzili sklepy - mówi Aleksandra Skrzypska, która kieruje związkiem zawodowym w PSS Społem.
W sklepach Społem pracuje obecnie około 100 osób. Jak mówi przewodnicząca, do związku należy 79 pracowników. Większość z nich jest członkami PSS Społem, co w praktyce oznacza, że jako udziałowcy są współwłaścicielami firmy. Uważają jednak, że tak się ich nie traktuje.
- Decyzję o zamianie kierowników podjęto nagle. Dowiedzieliśmy się o niej w piątek, a w poniedziałek kierownicy mieli stawić się w nowych miejscach pracy. A to nie są dwa takie same sklepy, to dwie różne specyfiki, jeden osiedlowy, drugi w centrum miasta. Nasi klienci są przyzwyczajeni, że sklep w centrum otwiera pani Bogunia, a zamyka pani Ela, na osiedlu otwiera pani Grażyna, a zamyka pan Roman - mówi Aleksandra Skrzypska. - Żądamy odwołania decyzji.
Inne problemy
Ale pracownicy przyszli protestować nie tylko ze względu na zamianę pracowników. Skarżą się na złą atmosferę, podział pracowników na lepszych i gorszych, na biurowych i sklepowych. - Jeśli mamy uwagi, to nie bierze się ich poważnie, a to szef odpowiada za atmosferę w firmie - mówi szefowa związku.
Pracownicy podczas protestu mówili, że spółdzielnia to nie sieć, bo sklepy w spółdzielni mają swoją specyfikę i każdy jest inny. Czujemy się współwłaścicielami i chcemy być tak traktowani - mówiła jedna z pań. A były kierownik sklepu Ryszard Garstkiewicz głośno się zastanawiał, czy spółdzielnia nie jest przeznaczona do likwidacji.
Pracownicy zwracali także uwagę, że część ich koleżanek i kolegów przeszła na wcześniejsze emerytury, bo nie mogli wytrzymać atmosfery w pracy. Kiedyś do pracy szli z wielką chęcią, bo traktowali sklepy jako swój dom. Dziś wygląda to inaczej.
Podczas pikiety pracownicy próbowali wywołać z biura prezesa Korcza, ale nie zszedł do nich. Już po proteście powiedział „Średzkiej", że nie będzie komentować sytuacji, bo to wewnętrzna sprawa firmy.
Pracownicy z prezesem spotkali się we wtorek. Z naszych informacji wynika, że mają przygotować swoje postulaty na piśmie.
(kóz)