Swoją przygodę z karate rozpoczęła stosunkowo późno, bo tuż przed ukończeniem 21 roku życia. - Zawsze fascynowały mnie sztuki walki. Ale do klubu karate w Środzie trafiłam właściwie przypadkiem. Szłam z koleżanką przez miasto i zobaczyłam plakat, zapraszający na treningi. Już od jakiegoś czasu chciałyśmy się „rozruszać", porozciągać. Stwierdziłyśmy więc, że spróbujemy z karate. No i mnie wciągnęło - wspomina wielokrotna medalistka mistrzostw Polski i Europy. Plakat zachęcał do treningów w średzkim klubie karate Dragon, gdzie ćwiczyła przez wiele lat, począwszy od listopada 2003 roku. W zawodach startowała w kategorii seniorskiej. Miała wrodzony talent i zapał do pracy, bo już po półtorej roku treningów zdobyła brązowy medal na pierwszych w swoim życiu Mistrzostwach Polski, rozgrywanych wtedy w Elblągu. Właściwie, jako debiutantka, nie miała szans, ale jak wspomina, zacisnęła zęby i wywalczyła brąz. W roku 2007 zdobyła srebrny medal w pierwszych dla niej mistrzostwach Europy, rozegranych na Litwie. W roku 2008, razem z drużyną, wywalczyła brązowy medal na mistrzostwach Europy w Belgradzie, a w 2009 roku, podczas zawodów w Odessie, została wicemistrzynią Europy w kategorii kumite seniorek. Jej największym sukcesem było wywalczenie tytułu mistrzyni świata w kumite drużynowym w 2011 roku w Lignano Sabbiadoro we Włoszech. Z dumą pokazuje swoje puchary i medale, wspominając jednocześnie tamte sportowe emocje, treningi, zgrupowania, zawody i sportowe przyjaźnie.
Od kilku lat równie mocno przeżywa sukcesy i porażki (bo te też się niestety zdarzają, jak w każdej dyscyplinie sportowej) swoich podopiecznych z klubu Akademia Karate Shori, w którym od 2 lat trenuje dzieci i młodzież, a którego jest współzałożycielką. Ale swoją pasję trenerską odkryła już w klubie Dragon, gdzie rozpoczynała uczenie młodych adeptów karate. Teraz tę pasję kontynuuje i - jak przyznaje - ciągle sprawia jej to ogromną radość. Zaczęło się od prowadzenia zajęć w ramach sekcji karate, działającej przy Centrum Zabaw Rodzinnych Urwis w Środzie. - To były właściwie takie zabawy z elementami karate. Podobne zajęcia prowadziłam kiedyś w przedszkolu. Później dojrzeliśmy do tego, żeby założyć własne stowarzyszenie i klub - mówi trener Iza.
Niezmiernie cieszą ją też sukcesy podopiecznych, zdobywane przez nich puchary i medale. Jest z nich równie dumna, jak ze swoich. Cieszy ją też, że w ten sposób przedłuża swoją przygodę z karate. - Uczenie innych sprawia mi ogromną satysfakcję, a dzieci chyba lubią moje zajęcia. Rodzice mówią mi czasem, że według ich dziecka to, co mówi trenerka jest po prostu święte - mówi ze śmiechem trener Iza Harłożyńska.
Trener Iza jest rodowitą średzianką i cieszy się, że właśnie tutaj może prowadzić zajęcia. Wspomina, że w Szkole Podstawowej nr 1, do której uczęszczała, zawsze była świetna z wychowania fizycznego. Ale przed zajęciami karate nie uprawiała „na poważnie" żadnego sportu. Czy w życiu też jest taka waleczna? - No fakt, lubię powalczyć o swoje. W życiu też. Można powiedzieć, że mam waleczny charakter. Ale lubię też żartować, śmiać się. Przecież nie można wszystkiego brać na poważnie - mówi ze śmiechem.
Od blisko dwóch lat ćwiczy też bycie matką. Śmieje się, że kiedy jej córeczka Bianka widzi rękawice do walki kumite, zakłada je na swoje małe rączki i zaciekle ćwiczy. Rośnie więc nowe pokolenie, które być może będzie kontynuowało waleczne pasje mamusi.
A co trener Iza lubi robić w czasie wolnym? - Teraz to ja za bardzo czasu wolnego nie mam, ale marzę o podróżach. Lubię zwiedzać świat i chcę jeszcze wiele zobaczyć. I niekoniecznie musi to być Japonia czy Chiny - stwierdza ze śmiechem Izabela Harłożyńska.
M. Miedzińska


- Uczenie innych sprawia mi ogromną satysfakcję, a dzieci chyba lubią moje zajęcia. Rodzice mówią mi czasem, że według ich dziecka to, co mówi trenerka jest po prostu święte - mówi ze śmiechem trener Iza Harłożyńska.