Pochodzi z okolic Koła w Wielkopolsce, a do Środy przywiała go miłość, czyli żona, która jest rodowitą średzianką. Uczęszczał do Technikum Elektronicznego w Zespole Szkół Politechnicznych im. Bohaterów Monte Cassino we Wrześni, gdzie mieszkał przez 5 lat w nieistniejącym już internacie. Jest absolwentem Politechniki Poznańskiej, na której ukończył zarządzanie i inżynierię produkcji na Wydziale Budowy Maszyn i Zarządzania. Przez 12 lat pracował w poznańskiej fabryce gumy do życia Wrigley, a od 5 lat jest kierownikiem obszaru produkcji w firmie Berker Polska w Kórniku.
Od 11 lat razem z żoną mieszkają w Dominowie. Państwo Jaworscy mają troje dzieci.
Mariusz Jaworski jest wiceprezesem Stowarzyszenia Klub Szalonego Podróżnika, strażakiem ochotnikiem w OSP Dominowo, a także morsem, miłośnikiem kostki Rubika (speedcuber) i zaawansowanej turystyki wysokogórskiej. - Kocham podróże i wspinanie - mówi.
Jest zdobywcą gór: Kilimandżaro 5895 m, Elbrus 5642 m, Mont Blanc 4810 m, Gran Paradiso 4061 m i Grossglockner 3798 m. Zrealizował autorski projekt 4x4000 polegający na samotnym zdobyciu czterech gór powyżej 4000 m w najwyższym paśmie górskim Afryki Północnej - Atlas Wysoki, łącznie z najwyższą górą Maroko - Jebel Toubkal 4167 m.
W styczniu 2018 roku rozpoczął projekt Wielka Korona Tatr. Cóż to takiego? Otóż istnieje Wielka Korona Himalajów i Karakorum, czyli 14 szczytów wznoszących się ponad 8000 m n.p.m. W Tatrach także zostało wytypowanych 14 ośmiotysięczników, ale mierzonych w innej skali. W przypadku Tatr zamiast metrów wyliczono "koronę" według stóp. Najniższy szczyt tatrzańskiej korony to Pośrednia Grań - wznosząca się na wysokość 2441 metrów, czyli 8009 stóp. Najwyższy to oczywiście Gerlach. Dodatkowo każdy ze szczytów Wielkiej Korony Tatr musi spełniać także wymóg wybitności. Szczyt wybitny to taki, który wznosi się na wysokość co najmniej 100 metrów ponad przełęcz, która oddziela go od najwyższego szczytu w okolicy. Warunek ten spełniało 75 tatrzańskich wierzchołków, z czego 14 wznosiło się na wysokość minimum 8000 stóp. Wszystkie one znajdują się na terenie słowackiej części Tatr.
- Tylko na trzy wierzchołki prowadzą szlaki turystyczne. Pozostałe można zdobywać tylko z przewodnikiem górskim, chyba że jest się taternikiem - mówi Mariusz Jaworski.
Zaczęło się od Gerlachu w styczniu 2014 roku. - W lipcu poprzedniego roku byłem na Mount Blanc i potrzebowałem oddechu finansowego. Pomyślałem o Tatrach zimą. Przy wejściu na Gerlach w styczniu zrozumiałem, że Mount Blanc to była przysłowiowa bułka z masłem. Gerlach okazał się niezwykłą przygodą, prawdziwą frajdą - opowiada.
Co prawda, Mariusz Jaworski już wcześniej był na Rysach, ale ten szczyt zaliczył już w sumie sześć razy. Na ostatni szczyt z Wielkiej Korony Tatr wszedł dwa tygodnie temu. Była to jedna z najtrudniejszych gór w Tatrach - Staroleśny Szczyt. Można więc spokojnie powiedzieć, że "14" została zaliczona.
Mariusz Jaworski podkreśla jednak, że w przyszłości chciałby jeszcze skompletować Wielką Koronę Tatr zimą. Brakuje mu do tego jeszcze trzech wierzchołków, które zdobywał poza okresem kalendarzowej zimy. Są to Krywań, Durny Szczyt i Wysoka.
Nie każda jego wyprawa w Tatry kończyła się zaplanowanym wejściem. Nie zawsze góra pozwalała na wejście na wierzchołek. - Największym problemem zimą jest zagrożenie lawinowe. Nie ma sensu ponosić ryzyka, lepiej odpuścić i przyjechać w innym terminie - mówi.
Choć w Tatry wyjeżdżał wielokrotnie, to wspinaczka po nich sprawia mu wielką przyjemność i pozwala ciągle odkrywać coś nowego. Przypomina, że to właśnie Tatry wychowały najwybitniejszych himalaistów, bo panują w nich w okresie zimowym bardzo trudne, alpejskie warunki.
(kóz)