Piszemy dziś w "Średzkiej" o jednym takim przypadku. Ktoś, kto zapewne nie toleruje kotów, bo chodzą mu po ogrodzie, może wyjadają ryby ze stawku albo obsikują tuje, postanowił pozbyć się "szkodnika" albo przynajmniej dać mu srogą nauczkę. No i strzelił.
Okazuje się jednak, że nie są to przypadki odosobnione. Podobne wyczyny kończą się nieraz u weterynarza - jeśli kotu uda się doczołgać do swojego domu - lub po prostu śmiercią zwierzęcia. Dodam, że śmiercią w okropnych bólach. Okazuje się, że są osobnicy, którzy strzelają także do innych zwierząt, do psów, ale też ptaków. Weterynarie również przyjmują ranne psy.
Winnych jak na razie nie znaleziono. Nie jest to proste, bo trzeba kogoś takiego przyłapać na gorącym uczynku. Wiatrówki można obecnie posiadać bez jakiegokolwiek pozwolenia i, jak się okazuje, nie zawsze służą one do szczytnych celów sportowych. Chyba, że ktoś strzelanie do bezbronnych psów i kotów uznaje za dobrą zabawę.
Kot to zwierzę specyficzne. Niby udomowione, przyjaciel człowieka, a jednak samodzielne, chodzące swoimi ścieżkami. Nie da się kotu powiedzieć, że ma chodzić tylko po jednej posesji. Bo dla kota płoty i ogrodzenia to tylko tor przeszkód, po którym lubi się wspinać i zeskakiwać. Dla kotów nie ma granic. Podobnie jak dla większości innych zwierząt. Warto o tym pamiętać, kiedy denerwujemy się, że kot sąsiada chodzi po naszej posesji.
Niby nasza cywilizacja pnie się do góry. A jednak patrząc na co niektóre zachowania trzeba sobie powiedzieć, że niektórzy zostali w przysłowiowym lesie i dalej uprawiają żywot barbarzyńców. Naszym obowiązkiem jest wskazywać ich, bo kiedyś taki ktoś ze śrutu może też strzelić do sąsiada.
Zbigniew Król
zbigniew.krol@gazetasredzka.pl