Zbigniew Król - Od kilku lat mamy okazję oglądać pańskie fotografie, głównie przyrodnicze, kolejowe, aż tu nagle okazuje się, że jest pan także kolorystą – retuszerem fotograficznym. Jak się to zaczęło?

Olgierd Lewandowski - A wszystko przez pogodę. Leje, ziąb, wieje. Jak żyć. Lepiej siedzieć za ciepłym kominem i sobie grzebać w komputerku czekając słonka.

A poważnie rzec ujmując, retuszowanie starych, historycznych fotografii ze schyłku XIX w. i pierwszego półwiecza XX w. to konsekwencja podstawowej pasji, jakim jest sztuka malowania światłem, czyli fotografii. Fotografia jest bowiem niczym więcej jak przenoszeniem tego, co istnieje materialnie, a jest uwydatnione stosownym oświetleniem, światłem naturalnym, czy też sztucznym na papier lub, co obecnie króluje, na cyfrowe nośniki danych. 

Fotografować zacząłem około 1971 r., kiedy to dostałem w prezencie na I komunię aparat „Ami 66”. I tak to się zaczęło. Potem były Smieny, Zenity, lustrzanki Nikona, Sony, bezlusterkowce Panasonika. Obecnie podstawowym sprzętem jest dla mnie Fuji. Żeby to jednak było jasne, to nie sprzęt robi zdjęcia, tylko fotograf, sposób, w jaki widzi on świat i co chce przekazać w swej pracy innym.

Dlatego też widzę coraz częściej piękne fotografie zrobione smartfonami. Trzeba mieć tylko pomysł na to, co chcemy pokazać.


Co pana najbardziej ciekawi w fotografii?

Nadal głównym przedmiotem mych zainteresowań jest natura, krajobraz wiejski, architektura, czasem reportaż miejski. Lubię nazywać swoje obrazy „zachwytkami”. Staram się bowiem sfotografować to, co mnie wzrusza, zachwyca, oszałamia, daje przyczynek do myślenia na temat zdjęcia.

Nie jestem pierwszy, który tak traktuje fotografie. Przed 100 laty fotografowie też starali się wywołać u oglądających podziw i chęć pozostawienia sobie pamiątki po odwiedzanym miejscu. Ówczesna technika oparta o rejestrację obrazu na płycie szklanej z uwagi na ograniczenia chemiczne i fizyczne procesu wywoływania i utrwalania zdjęcia nie pozwalała na pokazanie koloru. To czynili często w procesie ręcznego retuszu, podmalowania, nanoszenia farb fotografowie retuszerzy i drukarze pocztówek. 

Pocztówki i zdjęcia tak retuszowane z tego okresu mają ograniczoną paletę barw. Niebo jest bardzo niebieskie, trawa zaciekle zielona, twarze aż pomarańczowe. Obrazy są często aż kiczowate, ale nie bójmy się przyznać, że kicz też może nas zachwycić. I, co najważniejsze, obrazy te niosą w sobie ogrom informacji, np. o ubiorach naszych przodków, motoryzacji, jak wyglądały wówczas nasze ulice. I

Interesując się starymi pocztówkami, zauważyłem jak bardzo są one zniszczone przez czas, porysowane, wyblakłe, uszkodzone przez światło. Kolory pozmieniały się, zieleń może być fioletowa itp.

Zacząłem myśleć, czy można ten proces odwrócić i tak zaczęła się kolejna pasja – retusz i koloryzacja starych zdjęć.


Stare fotografie mają dla nas niezwykły urok, bo pokazują czasy minione. Ale przyznam, że oglądanie tych zdjęć w kolorze, tchnęło w nie nowe życie. Czy taki cel panu przyświecał?

Zauważyłem, że my jako społeczeństwo staliśmy się bardzo leniwi, nie czytamy książek, bo od tego mamy audiobooki, nie oglądamy niewyraźnych czarno-białych fotografii, bo wymaga wysiłku próba zrozumienia tego, co tam widnieje. Poszedłem więc w drugą stronę, skoro w ostatnim czasie pojawiły się techniki, które pozwalają na pracę na tak uszkodzonych lub zmienionych zdjęciach to przywracam im stary wygląd lub odtwarzam w taki sposób jakby wyglądały, gdyby obrobił je wówczas retuszer-kolorysta. Zaznaczam, że nie zmieniam wszystkich czarnobiałych zdjęć w kolorowe obrazy, gdyż czasem zdjęcie czarno-białe jest piękniejsze, ma w sobie tę niepowtarzalną magię i artyzm. Kolor by to zepsuł.


Jak wygląda praca przy kolorowaniu fotografii? Jak dużo potrzeba czasu, aby osiągnąć dobre efekty?

Każdy ma swoje tempo uczenia się. Osoby młodsze z pewnością szybciej dojdą do pewnej biegłości, a osoby starsze może wolniej, ale dzięki swej wiedzy i doświadczeniu, znajomości historii, ich prace będą - moim zdaniem - doskonalsze, nie przerysowane i zanadto kolorowe.

Pracę zaczynam od przyjrzenia się takiej starej fotografii, ustalenia zachowania, istnienia uszkodzeń, braków. Potem retuszuję taki obraz nadal jako monochromatyczny, może tylko czasem obrazy w sepii sprowadzam do palety szarości jak w obrazie czarno-białym.

Gdy mam już dobrze wyglądający czarno-biały fotogram, to w dalszej cyfrowej obróbce przyporządkowuję poszczególnym odcieniom szarości stosowne kolory zgodnie z profilem kolorystycznym właściwym dla daty fotografii. Już różnica 10-20 lat pomiędzy fotogramami daje zupełnie inną paletę barw i technik retuszu. 

Najnowsze programy do zaawansowanej edycji zdjęć pozwalają znacznie przyspieszyć ten proces. Procesy AI (sztucznej inteligencji) niejako „domyślają” jaki kolor i barwa winny być w danym miejscu zdjęcia. Ale prawda jest taka, że to człowiek musi nieustannie kontrolować ten proces i w razie w potrzeby (bo AI popełnia błędy) ponownie korygować rezultaty, tak by osiągnąć zamierzony cel. Nic nie może pójść na żywioł, bo zepsujemy efekt finalny.


Najchętniej chyba pracuje pan nad fotografiami przedstawiającymi Poznań, ale niedawno pokazał pan także koloryzowane stare zdjęcia z Pięczkowa. Dlaczego Poznań, dlaczego Pięczkowo?

Odpowiedź jest bardzo prosta. Te trzy lokalizacje, nie tylko te dwie jak pan wspomniał to Poznań - miejsce urodzenia i bytowania 7 pokoleń mojej rodziny, Środa Wielkopolska – moje życie zawodowe, okres zawierania fantastycznych znajomości i wielu doświadczeń, które odcisnęły piętno na mojej filozofii życia, Pięczkowo – miejsce gdzie żyję z rodziną od ponad 20 lat, kocham te lasy, pola, łąki i rzekę. Polubiłem z wzajemnością wielu mieszkańców tej wsi i gminy Krzykosy. Nowe Miasto też pozdrawiam, a zwłaszcza tytana pracy organicznej panią sołtys. 

Pięczkowo to fantastyczne miejsce do życia i realizacji swych pasji. Fotografii i historii miejsc i zwykłych ludzi, którzy nas poprzedzali. Odnośnie Pięczkowa, Orzechowa i Witowa z okolicami, to uważam, że te miejscowości mają jeszcze ogromny potencjał do odkryć historycznych. Postrzegam jeszcze niewyjaśnione do końca obszary w zakresie historii wielkich epidemii, które spustoszyły te ziemie przed wiekami jak też w związku z zapomnianymi epizodami I wojny światowej.

Wspomniałem też o technikach AI. Zacząłem je używać do ilustracji swoich artykułów m. innymi w mediach społecznościowych. To niesamowite przeżycie, gdy kilka zdań opisujących czasem przekornie powstały w wyobraźni obraz zmienia się w kolorową, bajeczną ilustrację.

Oczywiście trzeba pamiętać, że opisane tu techniki retuszu, koloryzacji i grafik AI to tylko narzędzia kreacji, która winna zostać pod kontrolą rozumu twórcy.